Grzegorz Juszczak - Karcer
Utworków osadzonych w postapokaliptycznym świecie wyszło więcej niż sporo. Czy to na małym ekranie w myśl np. The Walking Dead, czy na dużym, jak w przypadku World War Z, Jestem Legendą, tych mega immersyjnych jak chociażby kolejne odsłony gier Resident Evil, czy wreszcie w książkach, których reprezentantem niewątpliwie są nie tak dawno wydane Żywe Trupy od znanego wszystkim miłośnikom takich klimatów – Pana Romero. To uniwersum zdaje się nie tracić na popularności nawet 200 lat po jego narodzinach w powieści The Last Man autorstwa Mary Shelley i na przestrzeni tak dużego czasu przybierało już wszystkie możliwe formy. Epidemie, zarazy, mutacje, końce świata, atak UFO, wojny itp. Itd. Na kolejną odsłonę tego świata swoimi oczami skusił się także Grzegorz Juszczak w Karcerze.
Jesteśmy obserwatorami roku 2147, czyli około 120 lat wprzód od czasu obecnego. Świat bierze głęboki oddech po wojnie atomowej, która wyniszczyła większość populacji. Nie wiemy jak się sprawy mają na innych kontynentach. Autor na 350 stronach zawęża miejsce akcji do Stanów Zjednoczonych. Tytułowy karcer to miejsce, w którym niczym na enklawie próbują toczyć dalsze życie potomkowie tych, którym udało się uchronić przed promieniowaniem i anomaliami pogodowymi. To oczywiście nie jedyne powody do zmartwień, ponieważ na świeżą krew czyhają jeszcze ci, którym niestety się nie udało i zmutowali do postaci przerażających stworzeń, a także ci, którzy pragną władzy i wydaje im się, że ich racja jest „ichsza” niż kogokolwiek innego. Wobec dającego się wyczuć w powietrzu buntu, codziennie większej redukcji zapasów i coraz to śmielej pozwalających sobie „menelsów”, załoga karceru zmuszona jest szukać alternatyw. Akcję zaczynamy od wysłania jednostki w teren na poszukiwanie zaginionych członków ekipy wywiadowczej.
Z przykrością muszę stwierdzić, że książkę czytało mi się dobrze do pierwszego dialogu, czyli jakieś kilka stron. Prymitywny język, który charakteryzuje chociażby nadmiar przekleństw, jakim posługują się tu swoją drogą drewniane postaci wskazuje na fakt, że wszyscy amerykanie wyginęli, a tytułowy karcer zasiedlili Polacy z blokowisk (Karen i Mati jako jedni z głównych bohaterów mówią sami za siebie. Szkoda, że nie było tu żadnego Seby, ale nie można mieć wszystkiego). Żarty o kupie i ruchaniu są tak samo śmieszne, jak chłop przebierający się za babę w kabarecie.
Kolejny szkopuł, który nie pozwala na traktowanie tej pozycji serio to nadużywanie przez autora określeń takich jak: wojacy, żołdacy oraz określników śmiechu, jak: hihihi, hahaha, buahaha. Tu ludzie zamiast wołać kogoś, sprowadzać kogoś, posyłają po kogoś. A gdy są zmęczeni po misji, nie idą spać tylko udają się na spoczynek. To wszystko kształtuje zdanie, że postaci, o których czytamy to nie córki i synowie dziadersów, ale potomkowie Piastów, którzy owy karcer budowali w roku pańskim 1300 – 1400. Jeżeli jesteśmy już w roku 2147 to zróbmy z tych odratowanych szczęśliwców postaci pasujące do aktualnych czasów, a nie kopie Jurandów ze Spychowa albo innych Piastów Kołodziejów.
Autor sztampowo stworzył zmutowane potwory, które nazwał menelsami i ok., tak chciał, tak ma, nic mi do tego. Jednakże o nich tak naprawdę przeczytamy tu nie za często, a szkoda. Wiemy, że gdzieś są, czasem czegoś pilnują, zachowują się jak typowe zombiaki, natomiast na bezpośrednią z nimi interakcję można liczyć może 2, 3 razy w powieści. Nie można winić autora za to, że dał mi ich kosztem całkiem sporo wewnętrznej polityki, zwłaszcza, że owi menelsi okazują się zaledwie wierzchołkiem problemu.
Abstrahując od luk fabularnych, nagłego uśmiercania postaci, których wątek mógłby być dalej pociągnięty, na uwagę zasługuje klimat, w jaki, muszę przyznać udało się autorowi wprowadzić mnie podczas wypadów tych „wojaków” na zlecone misje. Przynajmniej do momentu, w którym otworzyli usta. Klimat trafił całkowicie szlag w momencie, w którym okazało się po raz kolejny, że nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać granatem. Na dobrą sprawę to nawet mury karceru nie były potrzebne kiedy byłaby nadwyżka materiałów wybuchowych.
Mimo, że książka kończy się pewnego rodzaju cliff hangerem, nie sięgnę po kontynuację i mówię to z pełną premedytacją i odpowiedzialnością lub jak kto woli, nawiązując do języka politycznego: nie mam co do tego absolutnie żadnych wątpliwości.
AUTOR: Grzegorz Juszczak
TYTUŁ: Karcer
GATUNEK: Fantastyka/Science-Fiction
DATA WYDANIA: 07.11.2024r
LICZBA STRON: 336
WYDAWNICTWO: Novae Res
ISBN: 9788383733241
OCENA: 🌟🌟★★★★★★★★ (2/10)
PoważnieNiepoważny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz