Dom bólu - Kamila Jannasz

 

Gdy przemoc odbiera nadzieję, pragnienie wolności staje się jedynym ratunkiem

Lata 70. i 80. na mazowieckiej wsi – czas, gdy pomoc jest luksusem, a codzienność często stawia surowe i bezlitosne wyzwania. W takim świecie dorasta Zosia Korcz, dziewczyna naznaczona bólem, dla której dom rodzinny jest miejscem cierpienia, a nie bezpiecznym azylem. Tam, gdzie powinna znaleźć miłość i wsparcie, spotyka się wyłącznie z przemocą i chłodem ze strony apodyktycznej matki. Gdy wreszcie nadchodzi chwila, w której postanawia uciec, los zadaje jej kolejny cios.

Zamiast upragnionej wolności, Zosia trafia w ręce mężczyzny, który obiecuje bezpieczeństwo, a w rzeczywistości staje się kolejnym oprawcą. W świecie pełnym obojętności i bezsilności, dziewczyna stara się wyrwać z kręgu cierpienia, walcząc o siebie i przyszłość, którą chciałaby stworzyć dla swoich dzieci. Czy uda jej się odnaleźć siłę, by przerwać cykl przemocy i zbudować życie, o jakim zawsze marzyła?



Kamila Jannasz zabiera czytelnika w emocjonalnie wyniszczającą podróż przez życie Zofii – dziewczyny dorastającej w domu, w którym miłość została zastąpiona przemocą, a bezpieczeństwo – lękiem. Nie jest to łatwa lektura. Od pierwszych stron czytelnik czuje ciężar opowieści, w której każda scena zdaje się być kolejnym ciosem wymierzonym w niewinną bohaterkę. Autorka w bardzo sugestywny sposób pokazuje, jak systemowe, ciche przyzwolenie na przemoc potrafi zniszczyć człowieka od środka – nie fizycznie, ale duchowo.

Historia Zofii porusza przede wszystkim dlatego, że mogłaby wydarzyć się naprawdę. I pewnie się wydarzyła – nie raz, nie dwa. Małe wioski, gdzie tradycja i "świętość rodziny" przykrywają prawdę o domowym piekle, są wciąż obecne w Polsce. W takim właśnie świecie Zosia poznaje życie. Jej matka, Genowefa, nie zna litości – bije, poniża, kontroluje. Ojciec, choć obecny, nie robi nic. Jego milczenie boli może nawet bardziej niż ciosy zadawane przez matkę.

Jannasz nie poprzestaje jednak na opisie jednego piekła – kiedy Zofia dorasta i próbuje wyrwać się z domu, wchodzi prosto w kolejne. Wychodzi za mężczyznę, który ją skrzywdził, w nadziei na nowe życie. Nadziei, która szybko okazuje się złudna. Marian, zamiast być wybawicielem, okazuje się kolejnym oprawcą. Alkohol, zdrady, przemoc – to wszystko powtarza się jak zaklęty krąg, z którego nie sposób się wyrwać.

Mimo tak przytłaczającej tematyki, w książce tli się coś, co trzyma czytelnika przy lekturze – to nadzieja. Nieśmiała, ledwo widoczna, ale obecna. Autorka pozwala czytelnikowi wierzyć, że Zofia, choć tyle razy złamana, wciąż gdzieś głęboko w sobie ma siłę. I że ta siła może być przekazana dalej – swoim dzieciom, które być może dostaną inny dom niż ten, w którym ona dorastała.

To, co zasługuje na uznanie, to język – prosty, ale pełen emocji. Dialogi są różne – czasem brzmią naturalnie, czasem sztucznie, jakby autorka nie do końca zdecydowała, kim są jej bohaterowie. Momentami brakuje pogłębionej psychologii postaci, wyjaśnienia, skąd biorą się ich zachowania. Czy Zofia naprawdę nie mogła się przeciwstawić? Dlaczego ojciec milczał? Czemu Marian, choć tak bardzo ją skrzywdził, nie budzi w niej absolutnego odrzucenia? Tych odpowiedzi trochę zabrakło.

Nie da się ukryć, że ilość cierpienia w tej historii jest przytłaczająca. Można mieć wrażenie, że autorka zebrała wszystkie możliwe traumy i umieściła je w jednej postaci. Dla jednych będzie to nadmiar, dla innych – mocny manifest, który ma za zadanie potrząsnąć sumieniami. Czy jednak ten zabieg był konieczny? To kwestia gustu. Osobiście czułem, że książka momentami zbliża się do granicy wiarygodności, choć wiem, że życie potrafi pisać nawet bardziej drastyczne scenariusze.

Zakończenie budzi pewien niedosyt – nie przynosi spektakularnego katharsis, ale może właśnie w tym tkwi jego siła. Bo prawdziwe życie rzadko daje nam idealne finały. Zofia nie zostaje "uratowana", nie dostaje wszystkiego, czego pragnęła – ale uczy się trwać. A czasem to właśnie najważniejsze zwycięstwo.

„Dom bólu” to książka, która zostaje w głowie długo po zakończeniu lektury. Nie jest doskonała – brakuje jej czasem głębi, czasem logiki, czasem niuansów. Ale nadrabia emocjami, autentycznym bólem i próbą pokazania świata, o którym wielu wolałoby milczeć. To opowieść dla tych, którzy szukają nie tylko historii, ale i refleksji. I choć boli – warto ją przeczytać.

 

Recenzja napisana przez: Gosia Celińska

Moja ocena: 7/10

 

Wydawnictwo: Novae Res

literatura obyczajowa, romans

Data wydania: 2025-01-24

Liczba stron: 318

ISBN: 9788383735238


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz