Julia Quinn "Mój książę" i "Ktoś mnie pokochał", czyli dwa pierwsze tomy Bridgertonów
Jako jedna z zapewne nielicznych osób, które nie oglądały jeszcze netflixowych "Bridgertonów", byłam bardzo ciekawa fenomenu tej dziewiętnastowiecznej rodzinki. Oczywiście doszły mnie słuchy na temat kontrowersji, jakie ten serial wzbudził, i już prawie kliknęłam przycisk "odtwórz", ale dowiedziałam się, że serial został nakręcony na podstawie książek - i postanowiłam poczekać z oglądaniem, aż zapoznam się z Bridgertonami w wersji papierowej. Nareszcie się to udało, zapraszam zatem do przeczytania mojej opinii na temat pierwszych dwóch tomów serii.
"Mój książę": Daphne Bridgerton uznawana jest przez mężczyzn za uroczą i inteligentną towarzyszkę do rozmowy, ale nie za obiekt romantycznych westchnień - a jeśli już któryś z nich ma wobec niej poważniejsze zamiary, jest albo za stary, albo też niezbyt inteligentny. Tymczasem Simon, książę Hastings, nie może opędzić się od ambitnych matek pragnących wyswatać z nim swoje córki oraz od owych nie mniej ambitnych córek. Od czasu do czasu zmuszony jest wziąć udział w jakimś spotkaniu towarzyskim, ale ma dość tych wszystkich swatek, bo nie zamierza się nigdy ożenić - tak postanowił sobie już dawno temu, na złość ojcu, dla którego liczył się tylko rodowy tytuł... i który nie potrafił zrozumieć trudności Simona z poprawną wymową. Daphne i Simon postanawiają połączyć siły - on będzie udawał zainteresowanie dziewczyną, żeby ambitne matki dały mu spokój, a zainteresowanie samego księcia pomoże Daphne zyskać większą liczbę adoratorów...
"Ktoś mnie pokochał": Dla Kate i Edwiny Sheffield jest to pierwszy sezon w Londynie. Edwina, jako ciesząca się olśniewającą urodą, a przy tym osoba miła, uprzejma i delikatna, od razu zaczyna cieszyć się dużym zainteresowaniem kawalerów. Jej siostra Kate nie jest tymczasem w ogóle rozchwytywana - jest ładna i szalenie inteligentna, ale przy Edwinie nikt nie zwraca na nią uwagi. Obie siostry darzą się jednak wielkim uczuciem, więc kiedy wokół Edwiny zaczyna kręcić się znany uwodziciel Anthony Bridgerton, Kate postanawia za wszelką cenę doprowadzić do zerwania tej niebezpiecznej znajomości...
Po przeczytaniu dwóch tomów "Bridgertonów" (dla jasności - "Mój książę" jest tomem pierwszym, a "Ktoś mnie pokochał" drugim) rozumiem już, na czym polega fenomen tej serii. Obie książki czyta się niezmiernie lekko, dużą część tekstu stanowią zabawne dialogi, a przy tym stosunkowo mało tu opisów - Julia Quinn skupia się bardziej na budowaniu charakteru bohaterów niż na opisach świata przedstawionego, ale jednak udaje się jej odtworzyć specyficzny klimat spotkań londyńskiej socjety - np. pęd do małżeństwa. Nie czyni tego jednak z biograficzną dokładnością - język postaci jest delikatnie stylizowany na dziewiętnastowieczny, ale zarówno ich zachowanie, jak i cięte riposty znacznie odbiegają od tego, co mogliby powiedzieć np. bohaterowie powieści Jane Austen - przy czym podkreślić należy, że akcja zarówno powieści Jane Austen, jak i "Bridgertonów" toczy się w epoce regencji. Czytając "Bridgertonów" miałam jednak wrażenie, że niektóre ich zachowania na spotkaniach towarzyskich można by było uznać we właściwej epoce za skandalizujące, nawet jeśli w powieści w ogóle nie zwracano na nie uwagi. Bohaterowie zachowują się trochę jak osoby nam współczesne po przeniesieniu w czasie ;)
Mimo lekkich nieścisłości historycznych lektura obu powieści była niesamowicie przyjemna właśnie ze względu na lekkość pióra autorki. Naszą sympatię podczas lektury wzbudzają bohaterowie - mierzą się z traumami i lękami, dzięki czemu obie powieści zyskują głębi. Przy tym są to jednak po prostu bohaterowie, jakich chcielibyśmy spotkać w rzeczywistości - zabawni, inteligentni i sympatyczni. Może jedynie Anthony podobał mi się jako bohater bardziej w pierwszym tomie niż w drugim, ale cała reszta pozostała bez zmian. Moimi ulubieńcami wśród postaci pobocznych zostali Colin, Eloise i Penelopa i jestem niezmiernie ciekawa, jak dalej potoczyły się ich losy. Choć tu mała uwaga - co do dwóch z wymienionych postaci uzyskałam już spoiler w dołączonych do powieści "drugich epilogach". Nadal jednak chcę o nich przeczytać więcej. Co też warto wspomnieć, to że wszyscy bohaterowie powieści Julii Quinn są zwyczajnymi, białymi Anglikami, a więc to nie pani Quinn była autorką pomysłu na włączenie do londyńskiej, dziewiętnastowiecznej socjety także osób o innym kolorze skóry.
Przed lekturą przygotowałam się też psychicznie na dużą ilość scen erotycznych (niezbyt je lubię) - o ich dużej liczbie dowiedziałam się od miłośników serialu. I nie wiem jeszcze nadal co prawda, jak wygląda to w serialu, ale w powieściach nie była to według mnie ilość w żaden sposób zatrważająca. Oczywiście nadal wolałabym, żeby nie było ich wcale, ale to już moja osobista preferencja. Nie przypominam sobie też po lekturze, aby były to sceny jakieś bardzo dziwne, oprócz jednaj z udziałem osy w tomie drugim.
Gdybym miała jednak wybrać, który tom podobał mi się bardziej, byłby to zdecydowanie "Mój książę". Być może trochę ze względu na to, że bardziej polubiłam Daphne i Simona niż Kate i Anthony'ego, ale głównie dlatego, że w tomie drugim powtórzono schemat z części pierwszej. Różnią się poszczególne szczegóły, ale szkielet opowieści jest ten sam. Nie chcę rozpisywać się na temat bardziej, żeby przypadkiem nie zdradzić za dużo z treści książek, niemniej uważam to za minus "Ktoś mnie pokochał", zwłaszcza w porównaniu z "Moim księciem".
Na koniec nie mogę nie wspomnieć o przepięknym wydaniu tych powieści. Twarda okładka, złocenia, motyw okien i bramy oraz barwione brzegi łączące się w jedną, większą grafikę - to wszystko wygląda niesamowicie luksusowo i pięknie, stanowi prawdziwą ozdobę biblioteczki. Uwielbiam patrzeć na obie te powieści, zwłaszcza postawione obok siebie. Widać, ile serca i pieczołowitości włożono w to wydanie.
Jeśli szukacie zatem lekkiej, zabawnej lektury, najlepiej takiej, która pomogłaby Wam po ciężkim dniu, a dodatkowo kochacie powieści z akcją osadzoną w XIX w., sięgnijcie po "Bridgertonów". Mam nadzieję, że będziecie się przy lekturze bawić tak samo dobrze jak ja.
Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Autorka recenzji: Zaczytana Słowianka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz