„Wegetarianka" Han Kang
Han
Kang, tegoroczna zdobywczyni literackiej nagrody Nobla, to koreańska pisarka i
poetka. Rzadko się zdarza, żebym posiadała na półce książkę osoby nagrodzonej
Noblem przed przyznaniem tej nagrody, ale tak właśnie było w tym przypadku. Wegetarianka – bo o niej mowa – to powieść wydana w 2007 roku, której polskiego wydania
doczekaliśmy się w 2014, a niedługo potem, bo w 2016 roku autorka otrzymała za nią Międzynarodową Nagrodę Bookera.
Przyznam
się, że bardzo często sięgam po autorów nagrodzonych Bookerem, ponieważ jest to
bardzo dobra selekcja światowej literatury, stąd moje zainteresowanie
twórczością Han Kang. Z drugiej strony zupełnie nie czuje tego samego vibe’u z
literackim Noblem. Od kilkunastu lat śledzę rozdania nagród i staram się
przeczytać przynajmniej jedną pozycję nagrodzonego autora, jednak zazwyczaj pozostają
we mnie mieszane uczucia i lekkie niezrozumienie decyzji komitetu noblowskiego.
I może dlatego właśnie Wegetarianka to jedna z niewielu książek z listy
Bookera, o których nie mogę się wypowiedzieć jednoznacznie pozytywnie.
To
nie jest lekka powieść. Co więcej, zwabieni opisem na okładce, oczekujemy
książki, która na pierwszym planie ma wegetarianizm i jego społeczny odbiór, a
jest to historia o czymś zupełnie innym. Yong-hye jest zupełnie przeciętną
kobietą, prowadzącą spokojne życie u boku męża, który jest narratorem tej opowieści.
O tym jak bardzo niewyróżniająca się jest to kobieta wiemy od samego początku: „Zdecydowałem
się na małżeństwo, bo mimo braku szczególnego powabu nie miała wyraźnych wad”[1]
oraz „Zgodnie z moimi oczekiwaniami bez zarzutu wypełniała zadania przeciętnej
żony”[2].
Gdy tylko pojawia się wyrwa w ich rutynie, mąż bez zastanowienia stwierdza, że
żona zwariowała.
Yong-hye
przestaje jeść mięso. Co więcej, wyrzuca cały zapas, jaki miała w lodówce i nie
może znieść nawet jego zapachu. Na kolacji z rodzicami dochodzi do mrożącej
krew w żyłach sytuacji, gdy jej ojciec próbuje zmusić ją do zjedzenia kawałka wieprzowiny.
Nikt nie rozumie jej decyzji. W kraju, w którym jedzenie mięsa jest częścią
kultury, nie można od tak zostać wegetarianką. Bohaterka zostaje sama,
niezrozumiana, coraz bardziej zatraca się w swoich snach i wyobrażeniach, aż w
końcu nie mamy wątpliwości – ona naprawdę oszalała.
Mam
duży problem z tą książką. Autorka chciała wstrząsnąć czytelnikiem i to jej się
na pewno udało. Jednak moim zdaniem zrobiła to w zły sposób. Gdybym wnioski z
tej książki miała ekstrapolować na całe koreańskie społeczeństwo, doszłabym do
wniosku, że jest to grupa opresyjnych mężczyzn i podporządkowanych, bezwolnych
kobiet. Co więcej, jest to kraj, w którym nie toleruje się żadnych odstępstw od
przyjętych standardów kulturowych, a ludziom w kryzysie psychicznym nie jest
udzielana właściwa pomoc.
No
i wreszcie – jeżeli byłabym wegetarianką, czułabym się urażona. To nie od decyzji
o odstawieniu mięsa zaczęły się zmiany w osobowości bohaterki. To nie jej
poczucie etyki ani żołądek są problemem – problem jest dużo bardziej złożony.
Być może to właśnie dobór środków i trzon tej historii sprawiają, że nie czuję
tego silnego podziwu dla tej książki. Jest to oczywiście wartościowa proza,
przyciągająca czytelnika od pierwszych stron, jednak jak dla mnie powrót do
niej nie będzie oczywisty.
Tytuł oryginału: 채식주의자
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
ISBN: 978-83-280-8496-4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz