"Funny story" Emily Henry

Bardzo lubię czytać książki, w których bohaterami moi koledzy i koleżanki po fachu – bibliotekarze. I tym mnie właśnie skusiła najnowsza powieść Emily Henry, Funny story. Nie czytałam do tej pory nic pióra tej autorki, nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale nastawiłam się na lekką i sympatyczną opowieść. Czy się zawiodłam? Sprawdźcie sami!



Funny story to historia Daphne, trzydziestokilkuletniej bibliotekarki, która została porzucona tuż przed ślubem. Jej narzeczony stwierdził bowiem, że tak właściwie to kocha swoją najlepszą przyjaciółkę, Petrę. Daphne z dnia na dzień straciła prawie wszystko, jednak na szczęście pod swój dach przyjął ją Miles – chłopak, którego porzuciła Petra. Dwójka zranionych i odrzuconych przez ukochane osoby współlokatorów z przypadku wpada na pewien pomysł, który odmieni życie ich i kilku innych osób. Jaki? Nie zdradzę, ale możecie się domyślić ;).

Ta książka łączy w sobie różne tropy znane z komedii romantycznych, czy tych książkowych, czy filmowych. Jest więc bardzo przewidywalna, już od początku wiadomo, jak się skończy, ale zarazem ma w sobie tyle uroku, że można jej to wybaczyć. Poza tym, autorka stworzyła bardzo życiowych bohaterów, którzy mają jakieś charaktery, jakąś przeszłość, których zachowanie wynika z czegoś. Ani Daphne, ani Miles, nie są papierowi czy płytcy, poznając ich bliżej, rozumiemy ich lepiej, wiemy skąd się wzięły ich decyzje, nawet te, które na początku wydają się głupie. Warta uwagi jest też fajna chemia między bohaterami.

Pani Henry przemyca też w swojej opowieści nieco poważniejsze tematy, jak toksyczny rodzic, nieobecny rodzic, problemy z akceptacją i zaangażowaniem, spowodowane doświadczeniami z dzieciństwa. Poza tym jest w tej powieści też trochę o miłości i jej różnych odcieniach, o przyjaźni i innych więziach, a nawet co nieco o pracy w bibliotece ;).

Autorka ma lekkie pióro, pisze prosto i dosadnie, bez zbędnych słów, niepotrzebnego patosu, czy jakiejś ckliwości. Buduje też całkiem płynną i dynamiczną akcję, dzięki czemu przez tę książkę się wprost płynie. Historia Daphne jednak nie tylko wciąga, ale wzbudza też współczucie, chwilami porusza albo wręcz denerwuje, a czasami bawi i powoduje uśmiech na twarzy, a przez większość lektury pozostawia czytelnika z poczuciem takiego ciepełka na sercu. 

Z minusów – miałam nadzieję na nieco więcej bibliotecznego życia, zwłaszcza na trochę bardziej rozbudowane wydarzenie, o którym Daphne opowiadała przez większość książki, a które skończyło się na raptem na kilku stronach i stało się pretekstem do rozwiązania akcji. Nie podobały mi się też niektóre momenty, a także słowa, które padały z ust bohaterów, ale to akurat może być kwestia tłumaczenia, niekoniecznie "wina" autorki. 

Ogólnie jednak Funny story okazała się przyjemna, wręcz przytulna, wciągająca i wzbudzająca całą gamę emocji. Sympatyczny klimat tej książki spowodował też, że nie denerwowała mnie jej przewidywalność i powtarzalność, a bardzo życiowi bohaterowie zachęcili do poznania ich bliżej i zagłębienia się w całą historię. Polecam więc tę książkę, sprawdzi się świetnie jako taki comfort book na jesień, czy ogólnie na gorszy dzień – mnie poprawiła humor, kiedy leżałam w domu złożona infekcją.

Tytuł: Funny story
Autor: Emily Henry
Tłumaczenie: Monika Skowron
Data wydania: 2024-05-15
Wydawca: Poradnia K
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-67784-47-4

Za możliwość poznania tej przesympatycznej książki dziękuję wydawnictwu Poradnia K.

Autorka recenzji: Aga K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz