"Zaśnij, diabeł patrzy" Cyryl Sone



Akcja książki rozpoczyna się na pozór niewinnie. Nikodem Rand, wypalony pisarz, podróżuje swoim wypasionym wozem po Polsce bez celu. Na swej drodze spotyka autostopowiczkę, Sarę, która kieruje się w okolice Dunli – pobliskiego jeziora. Wszyscy fani horrorów wiedzą, że wsiadanie do auta z nieznajomym kończy się dla młodych dziewczyn nieciekawie…i tak jest też tym razem. Obudziwszy się po ostrej imprezie w okolicznym lesie, Niko dowiaduje się, że Sara została zamordowana, a on sam… cóż, niewiele pamięta. Czy skrzywdził dziewczynę podczas narkotycznych wizji? Nie jest pewien. Rozpoczyna więc prywatne śledztwo (jako były student prawa i autor kryminałów ma o tym przynajmniej mgliste pojęcie). Czy pozna prawdę? Czy w odkryciu tajemnicy pomogą mu postacie z przeszłości?

Zaśnij, diabeł patrzy z uwagi na mroczny klimat zaklasyfikowałabym bardziej jako horror (nie brak brutalnych scen) niż kryminał. I nie chodzi tu nawet o same surowe zbrodnie, a o atmosferę. Nad Dunlą wisi swego rodzaju klątwa, ludzie mają własne majaki, całość kisi się w gęstym sosie. Nad wszystkim unosi się widmo grzechu i "nie-spokoju" (na to określenie natkniemy się w powieści wiele razy). Nie zabraknie także interesów wątpliwej moralności, przestępstw, brutalności. Przez karty książki przelewa się swoista "śliskość". Na pewno nie jest to lektura lekka i przyjemna, choć sporo jej ciężaru ujmują liczne i toczące się w odpowiednim tempie dialogi.

Bohaterowie raczej należą do zrezygnowanych, zmęczonych życiem i wzbudzają bardziej współczucie niż sympatię, niezależnie, czy mówimy tu o młodzieży bez perspektyw, czy o wesołkowatym na zewnątrz lekkoduchu w pisarskiej niemocy.

Książka może z pewnością zainteresować miłośników horrorów z wątkami parareligijnymi, niemniej smutek, beznadzieja i ogólne poczucie bezsensu emanujące z kart raczej do lektury zniechęcają niż przyciągają.

Dla mnie mecząca i sporo poniżej średniej – 3/10.

Tytuł: Zaśnij, diabeł patrzy
Autor: Cyryl Sone
Wydawnictwo: Znak
ISBN: 9788324095414

Autorka recenzji: Maria, zielony motyl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz