Piękna metafora kryjąca się w tytule, czyli "Zapomniane niedziele" Valerie Perrin
Justine Neige pracuje w domu spokojnej starości. Podczas opieki nad pensjonariuszami słucha ich historii. Szczególnie fascynuje ją opowieść Helene Hal, dziewięćdziesięciosześcioletniej kobiety, która przeżyła wojnę i wielką miłość.
Główna bohaterka ma zaledwie dwadzieścia jeden lat, jest natomiast nad wiek dojrzała w relacjach z pensjonariuszami - pewnie ze względu na trudne przeżycia z dzieciństwa. Pozwala sobie też na pewne szaleństwa, dzięki którym radzi sobie z rzeczywistością. Jest prawdziwa i naturalna, budzi sympatię czytelnika.
"Czekam na kogoś, kto całując mnie poczuje trzepotanie skrzydeł. Podobno nie każdemu zdarza się coś takiego. Można czekać na to całe życie."
Zapomniane niedziele to piękna, słodko-gorzka powieść przypominająca mi bardziej Życie Violette niż Cudowne lata. Refleksyjna, pisana poetyckim językiem, pełna bólu, smutku i.. nadziei na lepsze jutro. Wisienką na torcie jest metafora kryjąca się w tych dwóch tytułowych słowach - znaczenie Zapomnianych niedziel musicie jednak poznać sami! Polecam.
Zapomniane niedziele Valerie Perrin, tytuł oryginału: Les oubliés du dimanche, tłumaczenie Joanna Prądzyńska, wyd. Albatros 2024, 384 strony, 1/1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz