Richard Schwartz - Wyspy ogniste
Z pewnością znacie to
uczucie, gdy wasza ulubiona seria książkowa powoli dobiega końca. Mnie
towarzyszy ono od chwili, gdy pierwszy raz wzięłam w dłonie Wyspy Ogniste
i zdałam sobie sprawę z tego, że jest to moje przedostatnie spotkanie z
bohaterami, którzy towarzyszą mi od 2018 roku. Powiem szczerze, że zdjął mnie
strach i starałam się odkładać czytanie powieści do samego końca i dawkować
sobie tę przyjemność. Niestety nie wyszło – gdy tylko zaczęłam czytać piąty tom
Tajemnicy Askiru, musiałam go skończyć i to szybciej niż mi się
wydawało.
Zostawiając za sobą Besarajn, Havald i jego towarzysze
mieli nadzieję, iż ostatni etap ich podróży do Askiru przebiegnie w miarę
spokojnie. Niestety w tym konkretnym przypadku po raz kolejny spełniło się
dobrze znane przysłowie „biednemu zawsze wiatr w oczy wieje”. Tutaj faktycznie
wiał – ten morski i przyniósł ze sobą nie kogo innego jak piratów, którzy ze wspomnianym
spokojem mają wspólnego tyle, co nic. Na skutek potyczki Havald wypada za
burtę, a prąd morski niesie go na Wyspy Ogniste będące siedzibą korsarzy,
którzy – jak się okaże – będą jego najmniejszym problemem.
Wiele osób mnie pyta, czy wielotomowe pozycje się nie
nudzą. Zawsze odpowiadam, że to wszystko zależy od pisarza, a Richard Schwartz
jest doskonały w swoim fachu. Jego warsztat jest tak kreatywny i twórczy, że
czytelnicy nie mają najmniejszych problemów z wejściem w opisywaną przez niego
historię i chłonięciem jej całymi garściami. Wydawać by się mogło, że Tajemnica
Askirunie
jest w stanie zaskoczyć czytelników – błąd. W każdym kolejnym tomie niczym
podróżnicy odkrywamy jej kolejne tajemnice, odpowiadamy na pytania, które być
może nieświadomie sobie zadawaliśmy i co rusz znajdujemy rzeczy nowe, które
czekają na to, by ujrzeć światło dzienne.
Schwartz czuje się dobrze zarówno na lądzie, jak i na
morzu. Z niezwykłą pieczołowitością i starannością oddaje ducha morskich
opowieści, zgrabnie wplatając w to wszystko magię. Ani na chwilę nie ułatwia
życia bohaterom, co rusz wpędzając ich w nowe kłopoty, które nie raz ani nie
dwa kończą się niezwykle krwawo i dla co niektórych boleśnie. Na całe szczęście
odskocznią od tego wszystkiego jest humor sytuacyjny, który po nawet
najtrudniejszym momencie potrafi rozładować atmosferę.
Bohaterowie, chociaż tak dobrze znani i lubiani, w
dalszym ciągu potrafią zaskoczyć i sprawić, że czytelnicy będą przecierać oczy
ze zdumienia. Tutaj, po raz kolejny daje o sobie znać kunszt autora, który
tworząc wielotomową opowieść potrafił tak skonstruować i zindywidualizować
osoby w niej występujące, że nawet po takim czasie stanowią one nie małą
zagadkę.
Nie wyobrażam sobie zakończenia przygody z tym cyklem.
Jedyne pocieszenie stanowi fakt, że kiedy tylko przyjdzie mi ochota będę mogła
ściągnąć książki z półki i ponownie zagłębić się w świat Havalda i Leandry.
Monika Mikłaszewska
#fantastyka#fantasy#sciencefiction
Tytuł: Wyspy ogniste
Tytuł oryginału: DieFeuerinsel
Autor: Richard Schwartz
Cykl: Tajemnica Askiru(tom 5)
Data wydania: 2021-06-11
Wydawnictwo: Initium
ISBN: 9788366328563
Tłumacz: Agnieszka Hofmann
Moja ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz