Marie Brennan - W Sanktuarium skrzydeł
Mamy to! W końcu mogłam przeczytać „W Sanktuarium
Skrzydeł” autorstwa Marie Brennan, czyli ostatni tom pamiętników Lady Trent
(Wydawnictwo Zysk i S-ka).
Długo czekałam na powrót moich ulubionych bohaterów,
ale mogę śmiało powiedzieć, że było warto.
Jeśli chodzi o fabułę całej serii to skupia się ona na
życiu Izabeli. Począwszy od jej dzieciństwa, burzliwą młodość aż po
teoretycznie dość ugruntowaną pozycję życiową oraz naukową.
Izabela żyje w świecie podobnym do wiktoriańskiej
Anglii (a przynajmniej mi tak się to kojarzy) z elementami fantastycznymi,
które reprezentują smoki, czyli główny obiekt badawczy bohaterki.
Ostatnia część pamiętników, podobnie jak poprzednie,
skupia się na trudnej pozycji kobiety badacza w środowisku zdominowanym przez
mężczyzn. Izabela jest zdeterminowana aby walczyć o swoje prawa i marzenia w
świecie gdzie królują tradycyjne wartości.
Izabela już przedarła kobietom pewne szlaki i
teoretycznie mogłaby wygodnie usiąść przed kominkiem w poczuciu dobrze
spełnionego obowiązku, ale nie!
Gdy tylko pojawiają się pogłoski o nieznanym gatunku
smoka odkryte w dalekich i niedostępnych górach, niepokorna Izabela od razu
rusza prosto w niebezpieczeństwo.
Jak widać pomysł na fabułę jest prosty i sprawdzony.
To bardziej schemat powieści przygodowej, w pomyśle podobnym do prozy Verne’a,
ale moim zdaniem sprawdza się znakomicie i dostarcza czytelnikowi dokładnie
tego co powinien.
Świeżości w świeci stworzonym przez Brennan dodaje
fakt istnienia smoków, a także ludzi, na tyle odważnych (lub głupich) by
poświęcić życie badając te stworzenia.
Myślę, że najmocniejszym punktem tej książki jest
połączenie kompletnej fikcji z wywodami naukowymi. Chyba w każdym człowieku
siedzi ciekawość pt. „co by było gdyby?”. Z wielką przyjemnościom czytam o wizji
autorki w zakresie „co by było gdyby istniały smoki?”.
Poziom absurdu tej książki jest bardzo wysoki. Każda
kolejna strona jest coraz dziwniejsza i bardziej nieprawdopodobna, ale jest to
podane w tak naturalny sposób, że mój odbiór takiej koncepcji jest bardzo
pozytywny.
Autorka osiągnęła to co lubię najbardziej. Uczyniła
nieprawdziwy świat prawdziwym. Ponieważ bohaterów da się lubić i ich charaktery
są dość realistyczne nie przeszkadzało mi zupełnie jak został wykreowany świat
dookoła nich.
Lubię tempo tej historii oraz jej klarowność, która
powstała dzięki skrótom każdego z rozdziałów. Jest to jedna z tych książek,
które czyta się z przyjemnościom, dając się porwać odległym i egzotycznym
miejscom jak najdalej od wszelkich trosk codzienności.
Już sam fakt, że oceniam piąty tom jest dostatecznym
dowodem na to, że zdecydowanie polecam całą serię. Wątpię aby ktoś zabrnął tak
daleko z innych pobudek niż sympatia do przygód Lady Trent.
To bardzo udane zakończenie całej serii.
Agata Perzyńska
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz