Joanna Burdek - Rudy kot bez rodowodu i zielony korytarz




„Rudego kota…” trudno sklasyfikować jako jakiś konkretny typ powieści. Całość jest mocno surrealistyczna, przypomina swoisty sen wariata.

 

Bohaterów jest kilkoro i na początku każdego z rozdziałów znajduje się informacja z czyjej perspektywy będziemy oglądać świat. Wszystkich coś łączy i są to w większości ludzie z problemami. Znajdziemy m.in. bibliotekarza, nauczycielkę, czy pracownicę korporacji, a przedmiotem książki są ich splecione losy oraz traumatyczne przeżycia z przeszłości.

 

Spora cześć opowieści traktuje właśnie o przedmiotowości ludzi zatrudnionych w tak popularnych obecnie korpo i biorących udział w wyścigu szczurów. Sporo znajdziemy refleksji, na temat związków międzyludzkich, czytelny wydźwięk feministyczny także jest obecny.

 

Co zaskakujące, przy braku wyraźnej osi akcji (momentami nie wiemy, co jest jawą, co snem), książka jest zadziwiająco wciągająca. Przykuwa uwagę czytelnika i bardzo chcemy się dowiedzieć, co też fantazja autorki wymyśliła w kolejnym rozdziale oraz jaki sens kryje się za wszystkimi wydarzeniami.

 

Duży nacisk postawiono na symbolikę. Wszystko ma drugie dno, a odnajdywanie tych zawikłanych alegorii przypomina film Davida Lyncha, „Mulholland Drive”.

 

Nie brakuje językowych smaczków. Faceci w markowych sweterkach są „zhilfingerowani” a ci w firmowych okularach - „zrejbanowani”.Zarazem autorka nie stroni od brzydoty i obrzydliwości, czego szczytowym pomysłem jest nalewka z biedronek. Jej smak przemilczę.

 

„Jestem już bardzo zmęczona. Nie wiem, co jest prawdziwe. Myślę, że prawda i fikcja to jedno. Nie umiem już ich rozróżnić. Nie umiem też przestać” - tak rozpoczyna się jeden ze snów bohaterki. Ten cytat oddaje uczucie niepewności, nierealności, które towarzyszy lekturze.

 

Znajdziemy w „Rudym kocie” również filozoficzne sentencje: „A może po prostu smutek to inna forma życia, nie lepsza, nie gorsza, po prostu jakaś…”.

 

Mnie szczególnie spodobał sie jeden z komplementów, jakim uraczona została jedna z bohaterek: „jesteś bardzo mądra i nawet trochę piękna” - ją także urzekł, gdyż rzekomo był prawdziwy.

 

Nie przepadam za książkami, w których nie do końca wiadomo, o co chodzi. Z reguły mnie irytują. Powieść Burdek wywoływała jednak jedynie zaciekawienie i przykuwała uwagę sprawną narracją. Muszę przyznać, że było to intrygujące doświadczenie literackie. Nie typowe, nie sztampowe, rzadkie. Jeżeli czujecie się gotowi, aby wkroczyć w często schizofreniczne rojenia, wizje niczym po LSD i braki logiki, ubrane w bardzo zgrabnie napisaną książkę - sięgajcie śmiało.

 Zrecenzowała Maria Piękoś

 

Tytuł: Rudy kot bez rodowodu i zielony korytarz

Autor: Joanna Burdek

Data wydania: 2021-05-21

Liczba stron: 246

Wydawca: Novae Res

ISBN: 9788382193251

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz