Aneta Wybieralska - Tajne blizny
„Tajne blizny” są lekturą nie tyle
autobiograficzną, co wspomnieniową. Bohaterka pracowała w służbach specjalnych
w czasie przełomu, w szalonych latach dziewięćdziesiątych. Sytuacja była
nietypowa. Upadek komunizmu, demoludy podnosiły się do życia w nowej rzeczywistości.
Akcja toczy się we Wrocławiu, a autorka
retrospekcji pracuje w wydziale operacyjnym kontrwywiadu. W stopniu porucznika,
później kapitana. W pancernej kasie przechowuje zaś służbową broń - pistolet.
Książka jest dość nietypowa. Zaczyna sie
potwornie nudno. Spodziewałam sie po niej czegoś na miarę serii o policjantach
Puzyńskiej. I już sie martwiłam, że nie mam do czynienia z lekturą ciekawą,
gdy... niespodziewanie się rozkręciła.
Podzielona została na trzy rozdziały,
główne wątki... także w dość niecodzienny sposób. W pierwszym poznajemy od
kuchni zupełnie nierutynową misję eskortowania wizyty niemieckiego ministra we
Wrocławiu i okolicach. Rzecz dość nowa dla pracownicy biurowej. Drugi natomiast
jest opowieścią o poważnych problemach gastrycznych, opisanych w bardzo
niepoważny sposób. Trzeci zaś to opowieść o pewnej niemoralnej propozycji.
Miałam nadzieje na reportaż, dostałam
pamiętnik. Przesycony emocjami i plotkami. Ktoś komuś pomógł uzyskać kredyt,
ktoś dostał naganę za zakupy w godzinach pracy, ktoś ma nową kochankę... taki
urzędowy tygielek.
Oczywiście, autorka wspomina o tym, że
kobietom w służbach jest ciężej już na starcie. Trudniej o awans, łatwiej o
przedmiotowe traktowanie i molestowanie seksualne, mobbing i grubiaństwo przełożonych.
Co ciekawe, sama pisarka jest językowo
mocno wulgarna. Do tego prowadzi irytującą, przesadnie kwiecistą narrację. Ta
maniera niestety wybija z rytmu czytania. A szkoda, bo główne historie ukazane
w książce są zajmujące i na swój sposób zabawne. Zwłaszcza przy środkowej
śmiałam się w głos.
Autorka starała się oddać atmosferę pracy,
zabrakło jednak merytorycznych faktów i jakiegoś sedna. Trzy anegdoty na
czterysta stron to trochę mało. Zwłaszcza jeśli otoczone są nieuzasadnionym,
wulgarnym bełkotem. I nadużywaniem sformułowania „nowy narybek”, odnośnie
świeżo zatrudnianych w resorcie mundurowym.
Wyłapałam tez dwie nieścisłości w tekście:
w drugim, najlepszym (tym śmiesznym) rozdziale bohaterowie podróżują maluchem,
zamiennie jednak jest nazwa modelu 125p. Doskonale pamietam, że to dawny „duży
Fiat”, „maluszek” to 126p. Zarazem, gdy pewna sąsiadka demaskuje mieszkanie
operacyjne, raz pretekstem jest modernizacja instalacji gazowej w lokalu, by na
następnej stronie zmienić się w wymianę bramy do klatki. Niby małe
niezgodności, jednak ktoś nie dopilnował szczegółów.
Dla równowagi, autorka przytacza także
świetny aforyzm: „Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego, o czym milczy”.
Niestety nie swój. Jeśli chcecie wiedzieć czyj, musicie sięgnąć po „Tajne
blizny”. Czy warto? Dla mnie 5/10. Z jednej strony można się pośmiać i porusza
problem kobiet, będących z góry na przegranej pozycji. Z drugiej czeka Was
żmudne czytanie, niekiedy wymagające wiele samodyscypliny. Nie jest to jakieś
przełomowe dzieło, niewiele stracicie, jeśli je ominiecie. Jeśli jednak
interesuje Was tematyka, może warto się przemęczyć... zdecydujcie sami.
Tytuł: Tajne blizny
Autor: Aneta Wybieralska
Data wydania: 2021-05-14
Liczba stron: 408
Wydawca: Novae Res
ISBN: 9788382192476
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz