Adrian Doman - 1907
Pewnego dnia flota z uchodźcami dobija do
brzegu stolicy. Niewielu obcym udaje się przeżyć. Ich ciała porozrzucane po
nadmorskiej plaży są obrazem nędzy i rozpaczy. Obrazem świata, do którego
zmierzali, ale czekała na nich jedynie śmierć.
Wśród przybyłych jest jeden z nich,
któremu udało się zachować życie. To "nasz bohater" bo tak o nim
pisze autor. Jego pochodzenie nie jest wiadome, to wyobcowana istota, która w
chłodzie i głodzie pragnie przeżyć. Jest w stanie zrobić wiele, by przetrwać.
Bardzo szybko nadarza się ku temu okazja.
Urodziwa dama na peronie z teatralnym wręcz akcentem wygłasza, że potrzebuje
mężczyzn. Kilu silnych, dobrze prezentujących się i takich, którzy odnajdą się
w nowej roli. Bohater postanawia skorzystać z okazji, nie wiedząc co go czeka.
Spodziewa się, że będzie zaspokajał erotyczne fantazje dziewczyny, bo ta już na
peronie każe im prezentować swoje wdzięki bez ubrań.
Podróż do krainy szczęścia jawi się
przybyszowi jako rozwiązanie wszelkich problemów. Obcy, wygnany i poszukujący
sposobu na przetrwanie ma nadzieję, że teraz kłopoty z jakimi się zmagał
nabiorą innych kolorów. Tymczasem po przybyciu na miejsce okazuje się, że to
szarość jest jedynym kolorem jaki będzie towarzyszył mu w następnych
miesiącach.
Kraina do której przybyli jest krainą
suszy. Od lat nie spadła tu ani jedna kropla wody. Nie ma wody, nie ma
przemysłu, nie ma też wystarczającej ilości jedzenia. Zadaniem jakiego ma się
podjąć bohater będzie przywrócenie rolnictwa do stanu użyteczności. To trudne
zadanie, lecz przybysz nie ma nic więcej do powiedzenia. Musi zgodzić się na
przykazany mu los.
W krainie prócz poznanej wcześniej
Markotki spotyka też jej ojca, dla którego będzie pracował. Wśród osób
zamieszkujących krainę jest też Barona i jego wyuzdaną kochankę. Kobieta od
razu przyciąga wzrok przybysza a ten pała do niej żądzą. Stara się zaprzyjaźnić
z Baronem, by utorować sobie drogę do kobiety.
Już Tomasz Hobbes, angielski filozof
zauważył, że ludźmi kierują dwa motywy działania. Pierwszym z nich jest strach,
a drugim nadzieja. Bohatera książki Adriana Domana do życia zmuszają właśnie te
dwie drogi. W dystopiach proces działania również opiera się na tych dwóch
czynnikach. Jest nadzieja, ale też utajony strach, który konsekwentnie prowadzi
do katastrofy.
Powieść "1907" jest więc
przykładem antyutopii. Nie jest to łatwa lektura, choć na pozór zdaje się nią
być. Wiele alegorii występujących w powieści można odnieść do politycznego
życia we współczesnym świecie. Pojawia się fantasmagoryczne ujęcie przyszłości.
Po dramatycznych wydarzeniach, wizja przyszłości jawi się jako spełnienie
oczekiwanej nadziei. W krainie suszy ma w końcu spaść deszcz, czy może być coś
piękniejszego? Nie. Okazuje się, że każda nadzieja niesie za sobą ofiary. A
bohater sam jest jedną z ofiar, która wiedziona lepszym jutrem wpada w
antyutopijną próżnię.
Książka Adriana Domana jest napisana w
niezwykle teatralny sposób. Każdą kolejną stronę chłonie się bardzo szybko, z
nadzieją, że już za chwile pojawią się nowe ciekawsze i nieoczekiwane wątki.
Dialogi bohaterów są wygłaszane niczym te na deskach teatru, przepełnione
porównaniami i idealistycznym zacięciem. Wiem, że nie jest to powieść dla
każdego. Tu nic nie dzieje się wprost. Nie każdy też ją zrozumie, a w wielu
pozostanie uczucie niedosytu. Dla mnie jednak była to ważna powieść,
zadziwiająca i wychodząca poza imperatywne rozumowanie.
Moja ocena: 8/10
Zrecenzowała Klaudia Cebula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz