Zośka Papużanka - Kąkol
Z niecierpliwością
czekałam na tę powieść. Od czasu spektakularnego pojawienia się okładki i opisu
na rynku wydawniczym wiedziałam, że muszę ją mieć. Opis książki był tak mi
bliski i tak sensualny, że nie sposób przejść obok niego, nie dostrzegając
całego uroku jak za sobą niesie.
Kąkol to powieść
osadzona w realiach wiejskiego życia, które istnieje tylko latem. Rozpoczyna
się podróżą głównej bohaterki i jej rodziny. Z wielkomiejskiego zgiełku, z
mieszkania w wielkiej płycie cała rodzina udaje się w podróż na wieś do Zabawy,
małej miejscowości gdzie wszyscy się znają i zdają się być ze sobą
spokrewnieni.
Zabawa to mała
miejscowość, zarośnięta ziołami i rabatkami. Ze stajnią, kurnikami, stawem,
wzgórzami i pagórkami. To tam, jakby do innego wymiaru na okres dwóch miesięcy
przenosi się rodzina głównej bohaterki. Dziewczynka wraz z matką i ojcem oraz
dwoma Trutniami, czyli jej rodzeństwem jadą, by odciąć się od świata. By
zamieszkać w innym wymiarze, gdzie życie płynie zupełnie inaczej.
W tym istnieniu na
wsi nie wszystko jest cukierkowe. Poznajemy kilka perspektyw, choć powieść
prowadzona jest narracją z perspektywy bohaterki. Jednak bohaterka ma poniekąd
wgląd w myśli innych, wie co właśnie by powiedzieli, lub jakie zdanie mieliby
na dziejącą się sytuację.
Na wsi w małym domu,
do którego trafiają nie są sami. Mieszkają tam też babcia Marysi i dziadek
Antoni. Mieszka tam też ciotka Irmina i jej mąż Szwagier oraz ich podrosłe,
choć jeszcze całkiem bobaskowate dziecko – Dziubasek. Wszyscy przenoszą się na
lato do domu, który istnieje tylko latem. Do domu, który zbudowano kilka lat
temu, ale którego budowa zdaje się nie mieć końca. Do domu, który zjadają
kurniki, do domu, który straszy nocą sedesem w piwnicy, dlatego trzeba sikać do
nocnika. Do domu, który pachnie wsią, indyczkami, zielonymi muchami i ziołami,
których nazwy mają swoje łacińskie odpowiedniki. Do domu, w którym mieszka też
kąkol.
Kąkol to chwast,
który niszczy uprawy. Nie wiadomo, kto tak naprawdę jest kąkolem, czyli złem.
Bohaterka myśli, że złem jest jej matka, niczemu niewinna kobieta, która
trafiła do zgranej drużyny. Autorka porównuje sytuację do gry planszowej, w
której wszyscy znają zasady. Nagle do gry dołącza ktoś nowy, który nie do końca
wie, o co chodzi. Ale dają mu pionek i pozwalają rzucać kostką. A gracz stara
się wygrać, choć od początku skazany jest na porażkę.
To nie jest idealny
świat. Tak naprawdę nikt nikogo w tym świecie nie lubi. Nie ma prawdziwych
relacji, nie ma miłości. Ojciec bardziej niż swoje dzieci kocha swój samochód.
Dziadek Antoni nienawidzi synowej, a przez to nienawiść przelewa na swoich
wnuków. Babcia jest zaprogramowana na karmienie męża, a ciotka Irmina na
mechaniczną opiekę nad Dziubaskiem. Nikt nikogo nie rozumie, wszyscy dryfują
obok siebie w Zabawie.
Jaka ta powieść jest
wspaniała! Przepiękna, smaczna i soczysta. Opisy, które kreuje Zośka Papużanka
przypominają pejzaż malowany przeróżnymi barwami. Język w powieści jest tak
poetycko piękny, że każde zdanie zachwyca. Łapałam się na tym, że co chwilę chciałam
coś zanotować. Opisy przyrody i miejsc zachwycają najdrobniejszymi szczegółami
a całość okraszona jest wieloma porównaniami, co sprawia, że powieść chłonie
się niczym zapach zielnika, który otwarty jesienią przywołuje na myśl
wspomnienia.
Od pierwszych stron
wiedziałam, że ta powieść przepełniona realizmem magicznym będzie wyjątkowa i
przypadnie mi do gustu. Widzę potencjał w autorce, przypomina mi prozę
Tokarczuk – koniecznie sięgnę po inne powieści Papużanki. I będę czekać na
kolejne. Co to była za powieść! Aż smutno, że już skończyłam czytać.
Moja ocena: 10/10
Zrecenzowała Klaudia
Cebula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz