Sztuka minimalizmu w życiu codziennym, Dominique Loreau
Każdy człowiek
powinien choć raz w życiu zadać sobie tych kilka ważnych pytań.
Czy jestem
minimalistką?
Czy chciałabym nią
być?
Czy otaczam się
przedmiotami, których mam zbyt wiele?
Czy nie radzę sobie
ze sprzątaniem własnego domu?
Czy wydaję pieniądze
na rzeczy, z których nie korzystam na co dzień?
Dziś chciałabym Wam
opowiedzieć o tym, dlaczego minimalizm jest potrzebny. Nie będę tu mówić jako
ekspert, bo sama czasem otaczam się zbyt wieloma rzeczami. Wystarczy, że
otworzę szufladę i szafkę - w każdej z nich znajdę przedmioty, których nie
miałam w ręku od ponad roku. Dlaczego więc je trzymam? Bo może kiedyś się
przydadzą. Kiedyś nadchodzi czasem po kilku latach, a czasem wcale.
Idę do kuchni,
otwieram szafkę ze szklankami - mam tam przynajmniej 6 kufli do piwa, których
na co dzień nie używam. Mało tego, każdy ma inny kształt i zazwyczaj
rekomenduje jakąś markę piwa - najprędzej były to gratisy. Jakoś szkoda mi ich
wyrzucić. Podobnie sprawa wygląda z kubkami termicznymi. Mam kilka nowych,
które od kogoś dostałam. Używam jednego, ale nie wiem, dlaczego trzymam
pozostałe.
Idę do sypialni - tam
mam najmniej zbędnych rzeczy. Od zawsze traktuję sypialnię jako pokój, w którym
oczyszczam umysł. Poza stojącym na szafie koszykiem piknikowym nie mam tam
zbędnych rzeczy. Na pikniku nie byłam już dawno, chyba użyłam go raz. Ale jest
taki piękny i wiklinowy, że stanowi po prostu dekorację.
W salonie mam szafkę
na dziwnego rodzaju elektroniczne gadżety. Mam tam szczoteczkę elektryczną -
kupiłam już nową, ale starą trzymam w razie gdyby ta nowa się zepsuła. Nie
wiem, czy to mądre rozwiązanie. Oprócz tego jest tam mnóstwo kabli - nie wiem
czy mi się przydadzą, nie wiem od czego są, ale boję się, że kiedyś jakiegoś
jeszcze będę potrzebować, więc ich nie wyrzucam.
Mam duże mieszkanie.
W zupełności wystarczyłyby mi salon i sypialnia. Ale mam jeszcze trzeci pokój,
tam istny zbiór niepotrzebnych rzeczy - torebki prezentowe, podobrazie i farby
(choć już od dawna nie maluję).
Nawet w łazience znalazłabym
sporo niepotrzebnych, użytych po kilka razy kosmetyków.
Ostatnio nauczyłam
się oddawać przedmioty, których nie potrzebuję. Jest taka grupa
"Śmieciarka jedzie", dzięki niej oddałam już ubrania i akcesoria,
oddałam też perfumy, które choć używałam, to po pewnym czasie mi się znudziły.
Ale nie jestem
jeszcze na dobrej drodze, więc sięgnęłam po książkę "Sztuka minimalizmu w
codziennym życiu".
Książka to traktat
filozoficzny o życiu w minimalizmie. Nie wiedziałam nawet, że coś takiego
istnieje. Wydawało mi się, że minimalizm to po prostu styl życia, zbiór rad
pomocnych w życiu. Ale gdy tylko otworzyłam tę książkę zorientowałam się, że
życie w minimalizmie to nie takie proste znaczenie.
Tak jak to bywa w
tego rodzaju książkach, najważniejszy jest umysł i zmiana myślenia i od tego
trzeba zacząć. Książka składa się z kilku części, które pomogą krok po kroku
zrozumieć, czym jest minimalizm i jak się zabrać do życia bez otaczania się
zbędnymi przedmiotami a nawet relacjami z ludźmi.
Dzięki książce
zrozumiałam, że poukładanie sobie życia jest niezbędne do rozpoczęcia sztuki
minimalizmu. I jak to ze sztuką bywa, albo się ją czuje, albo jest się
kompletnym beztalenciem. Przyznam szczerze, że trochę przeraziłam się
wszystkimi procesami na drodze do minimalizmu. Myślałam, że będzie to prostsze.
Kiedyś w jakimś czasopiśmie przeczytałam, że należy wyrzucić ubrania, których
nie założyło się od 2 lat. Proste? No pewnie. Ale nie w tej książce. Tu autor
każe przenieść nam się do swojego dzieciństwa, zakorzenionych przyzwyczajeń, do
traum z przeszłości. Okazuje się, że nasze lęki, patologiczne zachowania
rodziców, przemoc rówieśników, bieda, brak miłości rodzicielskiej, wszystko to
przyczynia się do gromadzenia przedmiotów. Czasem gromadzenie to staje się chorobliwe
i wtedy jest to już dobra droga do choroby psychicznej.
Książka nieco mnie
przerosła. Spodziewałam się raczej poradnika. Okazało się, że nie jestem
jeszcze na nią gotowa. Mimo to, chciałam powiedzieć, że jest piękna, ma cudowną
okładkę i obwolutę z papieru bawełnianego. A w środku czekają na czytelnika
wspaniałe minimalistyczne grafiki. Całość ma bardzo spójną kolorystykę bieli i
granatu. A podsumowując - jest to naprawdę wartościowa książka, pełna cytatów z
tekstów kultury. Dla kogoś, kto naprawdę chce zacząć żyć w idei minimalizmu
będzie ona skarbem.
Zrecenzowała Klaudia
Cebula
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz