"Pretensja o tytuł jest jedyną, jaką mieć tu można. Felietony z Polityki" Jerzy Pilch

Jerzy Pilch towarzyszył mi niejako od zawsze. Był obecny w moim rodzinnym domu za sprawą swoich felietonów w „Polityce”. Miałam wtedy 13-14 lat, czytałam czasopismo „Lampa”, ale mimo to wciąż miałam wrażenie, że felietony Pilcha są dla mnie za trudne, zbyt intelektualne, pisane zbyt wysoką polszczyzną. Pociągające, ale wymagające wysiłku. Dzisiaj, prawie dwadzieścia lat później, mając za sobą setki przeczytanych książek, kilka kierunków studiów, warsztaty tłumaczeniowe i pisarskie, stwierdzam: niewiele się zmieniło pod tym względem.



Dzisiejszy felieton – oczywiście w dużym uogólnieniu – mówi przeważnie o życiu, o polityce, o rzeczach aktualnych, na czasie, a przy tym przystępnych. Jerzy Pilch pisze za to o literaturze, i to literaturze wysokiej. Podczas lektury jego tekstów czuję się jakbym znowu była gimnazjalistką czytającą „Lampę” – połowy nazwisk nie znałam (czy też raczej poznałam – Marcin Świetlicki), inne kojarzyłam lepiej (Dorota Masłowska) lub gorzej (Andrzej Stasiuk, zanim jeszcze był sławny), a inne były mi bliskie (Kazik Staszewski), ale wywiad i tak stanowił intelektualne wyzwanie. Podobnie jest w felietonach Pilcha. Cofamy się w czasie – do momentu debiutu Masłowskiej, o której felietony otwierają ten zbiór. Później mamy całą plejadę nazwisk znanych (zazwyczaj mgliście) i nieznanych wcale – literatów, poetów, artystów, krytyków. Jego teksty są trochę jak okno do innego świata, świata kultury i literatury, który istnieje równolegle z naszym, ale nie mamy do niego dostępu. Teraz wiele się zmieniło: pisarze, i to nie tylko tworzący literaturę popularną, są aktywni w mediach społecznościowych, można skomentować ich zdjęcie, pokłócić się o politykę pod postem. Która wersja jest lepsza – ta dostępna, blisko człowieka, czy ta daleka, elitarna? Wiele osób pewnie odpowie, że pierwsza – i mnie także kusi ten wybór. Ale nie da się ukryć, że wyłaniający się z felietonów świat Jerzego Pilcha ma w sobie coś pociągającego i fascynującego. A może to po prostu klasyczna nostalgia za starymi czasami – typowe polskie „kiedyś to było”?

Tak czy inaczej, nie są to teksty, które straciłyby na swojej aktualności – wystarczy wspomnieć rewelacyjny felieton, w którym Pilch brawurowo odpiera zarzut wobec Masłowskiej i jej języka. Mianowicie, krytyk twierdzi, że bohaterowie Masłowskiej nie mówią ulicą, ponieważ używają słowa „niczym”, które to przynależy li i jedynie elitom intelektualnym (coś czuję, ze odrobinę udzielił mi się styl Pilcha, zapewne w bieda-wersji). Pilch odpowiada na to cytatami z hitu lat dwutysięcznych: piosenki „Powiedz” Ich Troje. Czy „niczym słońce przyćmione przez księżyc” to przykład poezji wysokiej? Warto przytoczyć również rewelacyjną definicję literatury:

W końcu każdy pisarz „opowiada mało istotne szczegóły z własnego żywota” – rzecz w tym, jak potrafi je uogólnić, ilu czytelników do swojej subiektywnej szczegółowości przekona, ilu z jego opowieścią się utożsami.

O felietonach piłkarskich nie będę się wypowiadać tak szczegółowo, ponieważ – aby przewrotnie złamać zasadę decorum zacytuję Bartosza Walaszka – jeśli chodzi o piłkę nożną, można powiedzieć, że jestem jaroszem, jednak nawet ja się nieźle przy nich bawiłam. A wstęp do całego zbioru autorstwa Wojciecha Kuczoka – również na temat piłki – to absolutny majstersztyk,

Podsumowując, nie dajmy się zwieść nazwie „felieton”. Felietony Pilcha to lektura trudna i wymagająca, ale i rewanżująca się za wysiłek weń włożony.


Tytuł: Pretensja o tytuł jest jedyną, jaką mieć tu można. Felietony z Polityki
Autor: Jerzy Pilch
Data wydania: 2021-04-14
Liczba stron236
WydawcaPolityka
ISBN:9788395867224


Autorka recenzji: Aleksandra Woźniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz