Sylwia Waszewska - Imiona śmierci




„Imiona śmierci” przenoszą nas do pradawnej Japonii. To ciekawe, nieoczywiste fantasy dla młodzieży. Skonstruowane zgrabnie, zawiera złożoną opowieść, która zmieściła się na niespełna 270 stronach.

 

W książce poznajemy smutną historię Yoshiko. Jej rodzice zmarli wykonując skrytobójczą misję, szkoła walki jej dziadka upadła, on sam jest niepełnosprawny i dziewczyna musi się nim opiekować. Wykonuje wszelkie potrzebne czynności bez cienia skargi, a duchowo i materialnie wspiera ją pomocą zaprzyjaźniona rodzina. Cześć rozdziałów poznajemy z perspektywy Yoshiko.

 

Nie wszystkie jednak. Kolejnym wiodącym bohaterem jest Shuga - młody, utalentowany wojownik. Jego przeszłość jest tajemnicza i brutalna. Z zamiłowania wytwarza miecze do walki. Posiada też niecodzienną umiejetność. Potrafi wkradać się w umysły innych, czytać w ich myślach, rozmawiać z nimi mentalnie.

 

Co się stanie, gdy drogi tej dwójki połączą się zimową porą na zupełnym odludziu? Wietrzycie romans? Dobrze myślicie. „Imiona śmierci” to taka właśnie literatura youngadult. Troszkę płytka, troszkę naiwna, ale czyta się całkiem nieźle.

 

W lwiej części dzięki pięknie przedstawionej kulturze Japonii. Autorka jest nią zafascynowana i czuć to w każdej literce. Sprawnie przenosi nas w świat Wschodu. Sama przyznaje, że jej pasja zaczęła się od mangi i anime i myślę, że miłośnicy tych dziedzin odnajdą się w powieści Waszewskiej, jak w domu.

 

Mimo dużej ilości faktów i galopującej na oślep akcji, pozycję tę czyta się szybko i nie bez przyjemności. Nie zaszkodziłoby jednak, gdyby autorka trochę rozwinęła niektóre fragmenty, uspokoiła bieg wydarzeń.

 

Z „Imionami śmierci” jest ten sam problem, co ze zwiedzaniem jakiegoś kraju wycieczką autokarową. Niby zobaczysz wiele, ale tempo jest takie, że ledwie zdążysz liznąć każdego miejsca i tak naprawdę dalej nie wiesz nic. Przyznać trzeba, że jednak tym zabiegiem Waszewska zniwelowała nudę i zapewne przyciągnęła młodego czytelnika, któremu trudno skupić uwagę na przydługich opisach.

 

Wątek romantyczny także rozgrywa się poniekąd „po macoszemu”. Niby wprowadzony jest „ten trzeci”, przyjaciel z dzieciństwa zakochany na zabój w Yoshiko, jednak niewiele wnosi do opowieści.

 

Zabrakło mi w „Imionach śmierci” jakichś zaskakujących zwrotów akcji, niespodzianek. Wszystko jest przemyślane i dąży do jedynie słusznego końca.

 

Nie oceniam jednak powieści Waszewskiej negatywnie. Jest nietypowa jak na polskiego autora i przesiąknięta klimatem. Mało wymagająca i lekka. Daje przyjemność z czytania, a to przecież jest najważniejsze. Ot taka mała, japońska przygoda czytelnicza. Niewiele w Was zmieni, ale pomoże oderwać się na kilka godzin i poprzebywać w świecie skrajnie innym od codzienności.

 

W książce nie zabraknie moralizowania. Dużo jest o honorze i wybieraniu właściwej drogi. Sporo też romantycznych złotych myśli, jak np.:

 

„A zmienianie się po to tylko, by zyskać czyjeś uczucia, to ułuda, próba budowania czegoś nietrwałego.”

 

Czy:

 

„W życiu możesz kochać wiele razy i każda z tych miłości będzie inna, nie mniej wartościowa.”

 

Te cytaty oddają trochę poziom refleksyjny publikacji.

 

Jeśli szukasz mało wymagającej powieści młodzieżowej - „Imiona śmierci” się sprawdzą. Jeśli jesteś zafascynowany Japonią - to musthave do kolekcji. Ta powieść to taka odskocznia, dla miłośników tematyki, w stylu „Korony królów”. Bardziej to serialowa „Xena” niż „Mitologia” Parandowskiego. Taki trochę literacki fast food. Ale ważne, że smaczny!

 

Tytuł: Imiona śmierci

Autor: Sylwia Waszewska

Data wydania: 2021-04-20

Liczba stron: 270

Wydawca: Initium

ISBN: 9788366328525

Zrecenzowała: Maria Piękoś

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz