Sarah Crossan - Tippi i ja
Od wczesnego
dzieciństwa być stale przyzwyczajonym do braku prywatności i zmuszonym do
podporządkowania się rygorystycznym wymaganiom środowiska. Patrząc w lustro,
obserwować nie jedno, lecz dwa ciała, które wyglądem i strukturą zdecydowanie
odbiegają od aparycji pozostałych dzieci w piaskownicy, przez co być też
otwarcie narażonym na krzywdzące odzywki i pogardliwy wzrok rówieśników i
podsycających ich nienawiść opiekunów. Przez lata nie pielęgnować w sobie
żadnej poważnej pasji, mając na uwadze własną ułomność i brak perspektyw na
długie i satysfakcjonujące życie. Trzymać się z dala od miłości i zakochania,
mając świadomość, iż to złudne uczucie nigdy nie skończy się happy-endem, a
przy najmniej opłakanych skutkach poważnie ugodzi w serce ukochanego… Wizja
rodem z koszmaru, którego nikt z nas nie chciałby otrzymać w spadku po
rodzicach? Czy życie bliźniąt syjamskich, takich jak Grace i Tippi to
faktycznie tragedia w każdym tego słowa znaczeniu, bez możliwości wyboru
łatwiejszej ścieżki życia? Bez obaw, to wszystko zupełnie naturalne - to, jakie
wątpliwości i dyskomfort krąży w tej chwili w waszych myślach. Bo postrzegane
przez nas jako pokrzywdzone przez los syjamskie bliźnięta, złączone w jedno
ciało, porozumiewające się ze światem dzielonym wspólnie rytmem nie stają przed
wyborami dotyczącymi wszystkich nas, a co za tym idzie – ich przeżycia za
każdym razem staną w kontrze do problemów, z jakimi zmaga się osoba
,,pojedyncza’’. Zdrowie to dla nich kwestia wieloletnich negocjacji z losem,
który bezustannie igra z nim na ostrej linii ognia, kiedy każda infekcja,
wdająca się w ich układ odpornościowy potrafi z zabójczą intensywnością narazić
je na nieodwracalne powikłania. Indywidualne marzenia, plany, ambicje żywione
przez każde z nich z osobna są jedynie ucieleśnioną wizją niosiągalnego edenu,
wywindowaną w stronę nieba abstrakcją, której przenigdy nie będą w stanie
ziścić w zastałej je rozczarowującej rzeczywistości. Przyklejone ciałem do
ciała, duszą do duszy, oddechem do oddechu od pierwszego świadomego wdechu aż
do ostatnich wspólnych dni walczą ze słabościami i pretensjami do istot
wyższych, które zesłały na ich niestabilną i kruchą ziemię piekło.
Niezwykle delikatną
materię, owianą płachtą tabu i niewypowiedzianego cierpienia, jaką jest temat
funkcjonowania w społeczeństwie bliźniąt syjamskich oraz ciężkich zmagań ich
codzienności, poruszyła książka, o której z jednej strony, dla odpowiednio
sporej szansy na to, aby czytelnik sam zagłębił się w tę wyciskającą łzy
historię - nie powinnam zdradzać absolutnie niczego - jednak która wstrząsnęła
moim sercem do tego stopnia, iż trudno mi trzymać się na baczności przy
wymienianiu kolejnych i kolejnych jej fenomenalnych aspektów. ,,Tippi i ja’’
autorstwa Sarah Crossan jest bowiem jedną z bardziej oryginalnych, poruszających,
celujących prosto w duszę powieści, po jaką udało mi się sięgnąć w ostatnim
czasie. I nie jest to tylko kolejny stek rzuconych od niechcenia pochwalnych
epitetów bez pokrycia, którymi właściwie mogłabym zakończyć swój wywód na jej
temat z dodaniem końcowego „Błagam, czytajcie!” – to książka, dzięki której
bohaterkom wzbudziłam w sobie często zanikającą pośród nawarstwiających się
problemów chęci do życia i spędzenia go wśród osób, które szczerze kocham, póki
jeszcze w nim uczestniczą – póki są częścią mnie, podobnie jak obie główne
bohaterki nazywają siebie dwiema częściami jednego obopólnego organizmu. Jej
poetycka dosłowność, która bez ogródek i literackiego upiększenia ukazała
udręki i wzloty kochających sióstr bliźniaczek, od dziecka przywiązanych do
swojego towarzystwa i nie dzielących między sobą żadnych sekretów, jest
prozatorskim majstersztykiem; doświadczeniem, po jakim ciężko trzymać nerwy na
wodzy, nie wnikając do świadomości Grace i Tippi, nie wychwytując spośród ich
inspirujących cytatów największych życiowych mądrości. Nie przywiązując się do
nich jak do najbliższych przyjaciółek, których, przynajmniej do pewnego
momentu, tak rozpaczliwie im brak.
W ,,Tippi i ja’’
narrację pierwszoosobową przejmuje jedna z bliźniaczek, Grace, zapraszająca
czytelnika do swojego domostwa, w którym próżno doszukiwać się zwyczajności i
przeciętności – rodzinną wizję nienagannej przyszłości boleśnie reflektuje fakt
pojawienia się na świecie bliźniaczek połączonych ze sobą nogami, od dziecka
traktowanych wedle wymagań dzieci specjalnej troski. Do pewnego etapu nie
decydują się one nawet na uczestnictwo w życiu szkoły i kontakty z
rówieśnikami, obawiając się bolesnego wykluczenia i zbytniego wysiłku
fizycznego, jaki mógłby pogorszyć ich trwale niestabilną kondycję. W swej
codzienności, zupełnie odmiennej od reszty ludzi w ich wieku, pojawia się
jednak element wiary i uciechy, kiedy z chwilą przekroczenia progu szkoły
średniej otaczają się duetem przyjaciół, który wspiera i koi ich troski,
wzbudzając w dziewczętach iskrę nadziei i odwagi do pobierania z życia jak
najwięcej, póki obie siostry los obdarza taką sposobnością. Jednak ilość i
powaga kłopotów, jakie stają im na drodze z czasem drastycznie się zwiększa –
rodzicom kończą się fundusze na dalsze pokrywanie leczenia, ich młodsza siostra
wdaje się w toksyczną relację z jedzeniem, co z biegiem czasu krok po kroku
przybliża ją do anoreksji, Grace bez pamięci zadurza się w nowopoznanym
koledze, lecz ma świadomość, iż nieuchronnie przyniesie jej to tylko i wyłącznie
opłakane skutki… Bliźniaczki z każdym rozpoczętym dniem odczuwają zmianę w
swoim funkcjonowaniu, dyskomfort pojawia się w najprostszych czynnościach,
coraz częściej na horyzoncie czai się kwestia ich ostatecznego rozdzielenia, co
w ich późnym już wieku i stanie fizycznym jest korektą dalece ryzykowną i
szalenie niebezpieczną… Czas jednak ucieka, a perspektywa spędzenia wspólnie
reszty życia staje się jedynie mglistym pomrukiem nadziei, jaka być może – na
zawsze pozostanie dla nich ponętnym pożądaniem po drugiej stronie lustra.
Książka Sarah
Crossnan wykończyła mnie emocjonalnie. Wyżęła z odczuć, które siedziały we mnie
przed sięgnięciem po tę lekturę, aby całkowicie wepchnąć mnie w świat Tippi i
Grace, a finalnie wywołując poważnego, dawno nie zaznanego książkowego kaca.
Nie pamiętam ostatniej pozycji, która w tak wyjątkowy sposób zaangażowała mnie
w swój nietuzinkowy temat, niezwykle ważny przekaz i integrującą pokolenia
wymowę, jaka ze wszystkich elementów składających się na ,,Tippi i ja’’ urzekła
mnie chyba najbardziej. Crossnan nie posłużyła się tutaj bowiem narracją typową
dla jakiegokolwiek typu powieści – relacja Grace, która pozwala nam przeniknąć
do swojej dzielonej na dwoje codzienności prowadzona jest w sposób bezczelnie
prosty i rzucany niemal od niechcenia. Jedynie kilkuwersowe wypowiedzi, skromne
gabarytowo sformułowania, jakie składają się na jej wyraz wystarczą do tego,
aby swoją bezpośredniością ugodzić w serce i wzruszyć do łez. Bohaterkami
książki rządzi niepewność – co do ziszczenia się planów na przyszłość, czy
dadzą radę jako wieczne towarzyszki, czy ich łączność nie przeszkodzi im w
realizowaniu potrzeb swojej prywatności i czerpaniu przyjemności z tego
pokręconego życia. Mimo wszystkich negatywów, jakie napotykają, pała od nich niespotykany
optymizm i cięte poczucie humoru, przez co charaktery tych obu
ekstraordynaryjnych bohaterek to powód, dla którego tak głęboko przywiązujemy
się do całej historii ,,Tippi i ja’’. To Grace i Tippi są dla nas
najważniejsze. To one uczą nas, czym jest zwichrowane życie od kuchni –
dlaczego szkoda im czasu na kłótnie niemające racjonalnego, sensownego podłoża,
dlaczego każda podjęta decyzja jest dla nich odpowiedzialnością na wagę złota.
Czemu każdy dzień, w którym mają siłę wspiąć się na szkolne piętro jest dla
nich jak wygranie całej dostępnej do zgarnięcia puli. Dają nadzieję i siłę,
stając się symbolami heroizmu przejawianego na dziesiątki sposobów – od
rezygnacji z osobistych marzeń dla dobra wyższego, czy codziennych niewielkich
ustępstw, jakie gwarantują im bezkonfliktową codzienność, po wsparcie, jakim
obdarzają zagubioną siostrę, która nie potrafi uchronić się przed pokusami
zaburzeń odżywiania. Z prawie każdej sentencji skomponowanej przez Sarah
Crossan można wynieść pokaźną ilość wskazówek i uproszczeń, jakie wdrożone do
codzienności czytelnika, są w stanie przewrotnie zmienić nasze podejście nie
tyle co do uprzedzeń związanych z osobami cierpiącymi na nietypowe schorzenia,
ale przede wszystkim uwrażliwiają na te niewielkie dobra, jakie czynione na co
dzień znacznie ułatwiają funkcjonowanie w społeczeństwie charakteryzującym się
empatią i tolerancją.
Temat każdej
niepospolitej choroby poruszany na każdej przestrzeni sztuki grozi
przesłodzeniem charakterów głównych cierpiących, zniekształceniem obrazu ich
prawdziwego życia, czy też zbytnim emocjonalnym nacechowaniem ich życiorysów,
przez co sam kontekst i celowość opisu ich zmagań traci na wiarygodności, a
przeobraża się w naiwną opowiastkę bez pokrycia. Autorka „Tippi i ja” edukuje i
uwrażliwia czytelnika, jednocześnie nie przesadzając z natężeniem oczywistej
dla owej tematyki dramaturgii, a wdzięcznie oddaje wsparcie i autentyczność
płynące ze swych spostrzeżeń. ,,Tippi i ja’’ dobija swą bezpośredniością,
przytłacza zakończeniem, które nie dość powiedzieć dewastuje emocjonalnie i nie
pozostawia na odbiorcy suchej nitki, nieprzemoczonej bólem, żalem i
niesprawiedliwością, jednak, być może nawet i z powodu tego ciężkiej pustki,
jaką zostawia w sercu ta książka po prostu warto się jej oddać. Jest
niepowtarzalnie oryginalną, błyskotliwą, zdecydowanie odbiegającą od wszelkich
innych historii opowiadających o skomplikowanej siostrzanej relacji aż po grób.
To dawka nadziei i wewnętrznego ciepła w czasach, kiedy każda chwila dzielona z
najbliższymi jest dla nas na wagę złota. Korzystajmy z nich, tak, jak uczą nas
tego Grace i Tippi – pomimo wszystko, dla tego, co mogą nam one podarować.
Mary Kosiarz
Tytuł: Tippi i ja
Autor: Sarah Crossan
Data wydania: 01.11.2019
Wydawnictwo: Dwie Siostry
ISBN: 9788381500302
Gatunek: literatura piękna, literatura młodzieżowa
Tłumaczenie: Małgorzata Glasenapp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz