Robert M. Rynkowski - Szczęśliwy zegar z Freiburga


„Szczęśliwy zegar z Freiburga” zaprasza dzieci do zabawy w detektywów. Tematyka przygodowa, jak najbardziej w literaturze dziecięcej porządana, jest opisana poprawnie. Nie brak jednak drobnych niedociągnięć.

 

Sama opowieść rozpoczyna się dość smutno. Karol został przygarnięty przez rodziców koleżanki, gdy jego ojciec w wyniku wypadku leży w szpitalu w śpiączce. Chłopiec nie ma nikogo z rodziny, kto mógłby się nim zaopiekować i ma poważne obawy, że grozi mu dom dziecka.

 

Wszyscy jego bliscy nie żyją, a zła passa ich odchodzenia rozpoczęła się wtedy, gdy odsprzedali zabytkowy zegar z pozytywką. Chłopiec w swej dziecięcej, a właściwie już nastoletniej, gdyż „mali” bohaterowie maja po trzynaście lat, logice łączy te wydarzenia i z pomocą przyjaciółki postanawia odzyskać tytułowy zegar. Wierzy, że zasłyszana z pozytywki melodia, wybudzi ojca i przywróci mu zdrowie.

 

Akcja osadzona jest zimą na Suwałkach, w czasie szkolnej przerwy świątecznej. Śnieżna atmosfera dodaje więc poczynaniom nastolatków klimatu. Wątek kryminalny sprzyja zaciekawieniu młodego czytelnika.

 

Chwalebnym jest, że autor nie zapomniał o pouczającym wątku i zwrócił sporą uwagę na temat wykluczenia wśród młodzieży. Przyjaciółka Karola jest czarnoskóra, on sam ma nadwagę, zaś koleżanka jest prześladowana przez rówieśników przez swój styl ubierania i odważną fryzurę. Rynkowski moralizuje także odnośnie lokalnego patriotyzmu.

 

Oś akcji skupia się na poszukiwaniach zegara, które niezwykle wciągają domorosłych detektywów. Przy podpowiedziach rodziców, prowadzą oni amatorskie śledztwo, które niewątpliwie może zaciekawić czytelnika.

 

Mam natomiast pewne zarzuty, co do zawiłości historii. Mniej więcej w jej dwóch trzecich, gdy natrafiamy na motywy działań, autor wplątuje nas w opowieść nieco dla młodego czytelnika zbyt zawiłą i skomplikowaną. Zahacza o drugą wojnę światową, Hitlera, czy życiorys Tesli. Wszystko to na miejscu i klimatyczne, jednak książka (jak informuje katalog wydawnictwa) przeznaczona jest dla dzieci od ósmego roku życia. Wydaje mi się, że ośmiolatek może tego tematu nie ogarnąć do końca. Może jednak nie doceniam ośmiolatków.

 

Ogromnym jednakowoż minusem, dla mnie jest inna sprawa. Uciekając przed potworem-robotem mali bohaterowie wymyślają, że wejdą na zamarznięte jezioro, w którym ów kreatura utonie, oni zaś uciekną. To źródło wielkiego niebezpieczeństwa, autor bowiem nie przewidział, że dzieci zafascynowane książkowymi postaciami mogą zechcieć bawić się na skutych lodem zbiornikach wodnych. Żadnego ostrzeżenia, tylko chwile radości, gdy pomysł Karola i spółki się udaje. Niestety w realnym świecie może nie być tak różowo i zamiast zachęcać czytelników do tego typu niebezpiecznych zabaw, warto by je uczulić, aby pod żadnym pozorem nie wchodziły na zamarznięte jeziora!

 

Poza tymi błędami wychowawczymi sama książka jest dość przyjemna w odbiorze. Nie porywa może i nie jest aż tak atrakcyjna i złożona jak Harry Potter i świat wykreowany przez J.K. Rowling, jednak jak na polskie standardy, nie jest źle. Trochę to naiwne, trochę niektóre wątki są nagle przywoływane nie wiadomo skąd i mają znaczący wpływ na fabułę, jednak ze swojego dzieciństwa pamietam, że książki detektywistyczne zawsze mnie intrygowały. Dzieci, które obecnie szukają „Szczęśliwego zegara z Freiburga”, mogą stać się wiernymi miłośnikami skandynawskich kryminałów w przyszłości. Dobrze jednak, aby czytały pod okiem rodzica czy opiekuna, który wyjaśni młodemu umysłowi, że fikcja literacka to nie rzeczywistość i nie wszystko, co robi banda Karola warto kopiować w realu. Trzymajcie więc rękę na pulsie i wraz z dzieciakami szukajcie książkowych przygód! Dodatkowy plus należy się za piękną okładkę.



Zrecenzowała: Maria Piękoś

 

Tytuł: Szczęśliwy zegar z Freiburga

Autor: Robert M. Rynkowski

Data wydania: 2021-03-24

Liczba stron: 312

Wydawca: Dwukropek

ISBN: 9788381413244

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz