"Najgłośniej krzyczy serce" Martyna Senator

"Najgłośniej krzyczy serce" Martyna Senator

Najgłośniej krzyczy serce to najnowsza książka Martyny Senator, autorki lubianej przez nastolatki i nieco starszych czytelników. Powieść ta opowiada o Ninie, zakochanej w tańcu licealistce, której życie zmienia się w pasmo strachu oraz o Kacprze, któremu już od dawna nie układa się tak jak powinno. Oboje chodzą do jednej klasy, ale właściwie się nie znają, przypadkiem jednak nauczycielka matematyki prosi Ninę, żeby pomogła Kacprowi uporać się z zaległościami z tego przedmiotu. To powoduje, że ich drogi się przecinają i okazuje się, że oboje mogą pomóc sobie nawzajem…

 



W tej powieści autorka postawiła przed sobą trudne wyzwanie, bowiem porusza temat prześladowań w szkole, hejtu, którego doświadczają nastolatki, bezsensownej spirali zła i bezmyślności, która może doprowadzić do tragedii. To, co przytrafia się bohaterom tej książki budzi w czytelniku uzasadniony gniew i frustracje, ale najgorsze jest to, że takie sytuacje zdarzają się na co dzień, w prawdziwym życiu. Wielu nastolatków pada ofiarą szykan ze strony rówieśników, czasem dzieje się to w szkole, czasem w mediach społecznościowych, niekiedy dochodzi też do przemocy fizycznej. Często nie umieją się bronić, a osoby, które powinny im pomóc, jak rodzice, nauczyciele, psychologowie, bagatelizują ten problem. I o tym też mówi ta książka - o bezradności, o walce z samym sobą i z prześladowcami, o poszukiwaniu rozwiązań problemów, ale też o pozornej bezkarności osób, które krzywdzą innych.

Najgłośniej krzyczy serce to bardzo emocjonalna, poruszająca powieść, a zarazem tak prawdziwa w swoim wydźwięku. Może pod pewnymi względami jest nieco banalna i naiwna, ale nie umniejsza to jej wartości, bo porusza naprawdę poważny i częsty problem, jaki dotyka nastolatków. Autorka wyznała, że wzorowała się na prawdziwych historiach osób zmagających się z prześladowaniami i to naprawdę widać - nic tu nie jest sztuczne, nie ma też przesady, czy nadmiernej fantazji.

Tematyką i stylem ta książka przypomina mi nieco twórczość Colleen Hoover, ale w przeciwieństwie do opowieści tej słynnej amerykańskiej autorki, dramaty dotykające głównych bohaterów Najgłośniej krzyczy serce są realne i niewydumane, nie ma sztucznej egzaltacji w ich zachowaniach, ani przesadnej ckliwości czy wyciskania w czytelniku na siłę łez. Owszem, ta książka jest wyjątkowo poruszająca, ale też zarazem bardzo naturalna, dzięki temu czytało mi się ją lekko, choć nie przeczę, że zagrała na moich emocjach, nie wzbudzając przy tym jednak irytacji.

Podejrzewam, że wiele osób może wczuć się w sytuacje dotykające bohaterów tej książki, zrozumieć ich, współczuć im. I to jest siła tej historii - poza możliwością odnalezienia w tej opowieści swoich przeżyć i emocji, daje też nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Autorka zadbała też o to, żeby zakończyć książkę numerami telefonu zaufania, które mogą być pomocą dla osób doświadczających tego samego co bohaterowie. To z jej strony bardzo ważny i potrzebny gest.

Nie wątpię, że ta powieść dzięki swojej prostocie, ale też tak trudnej i ważnej tematyce, jakiej dotyka, może dotrzeć do młodych ludzi, poruszyć ich i dać im trochę do myślenia. Zdecydowanie polecam im tę książkę, mogą z niej wynieść coś dobrego. Starsi czytelnicy być może również docenią pomysł autorki i emocje jakie przekazuje, chociaż zapewne dopatrzą się kilku niedociągnięć, to może być dla nich równie wartościowa lektura.

Tytuł: Najgłośniej krzyczy serce
Autor: Martyna Senator
Data wydania: 2020-09-02
Wydawca: We need YA
Liczba stron: 400
ISBN: 978-83-66570-25-2
    
Autorka recenzji: Aga K
"Mój książę" Julia Quinn

"Mój książę" Julia Quinn


Daphne, czwarta z ośmiu latorośli arystokratycznej rodziny Bridgetonów, to młoda, ładna, inteligentna i pełna uroku dziewczyna, która marzy o tym, żeby wyjść za mąż i mieć dzieci, jednak nie ma szczęścia do adoratorów. Z kolei Simon Basset, książę Hastings, przyjaciel brata młodej Bridgertonówny, nie zamierza się ustatkować, ale jako naprawdę dobra partia, jest wręcz nagabywany przez przedsiębiorcze matki młodych panien. Kiedy poznaje Daphne i dowiaduje się o jej kłopotach, postanawia pomóc sobie i jej - wpada na pomysł, żeby udawali, że ze sobą romansują, a wtedy on nie będzie musiał uciekać od natarczywych adoratorek, a ona zyska grono wielbicieli, którzy zainteresują się nią dlatego, że spotyka się z księciem. I na początku ich intryga sprawdza się świetnie, ale z czasem okazuje się, że nie wszystko da się zaplanować…

Opis tej książki sugeruje to, co lubię najbardziej, a mianowicie romans historyczny, rozgrywający się w Anglii w środowisku arystokratycznym. Oczekiwałam więc lekkiej, miłej historii miłosnej w klimatach epoki. Niestety, im bardziej zagłębiałam się w tę książkę, tym większe było moje rozczarowanie, dostałam bowiem coś odrobinę, ale tylko odrobinę lepszego od harlequinów pisanych na jedno kopyto, wydawanych na papierze gazetowym.

Powieść Mój książę Julii Quinn to faktycznie jest romans, rzeczywiście osadzony w dawnych czasach, a konkretnie w XIX wieku, ale zdecydowanie bardzo współczesny, choćby pod względem języka, czy zachowań bohaterów. Oczywiście autorka starała się gdzieś tam wpleść realia epoki, jak na przykład bale, czy jakieś konwenanse, ale w ogólnym rozrachunku warstwa historyczna wygląda tu ubogo i niestety brakuje w niej konsekwencji. Jeśli ktoś sięgając po tę książkę oczekuje, jak ja, czegoś w stylu Jane Austen, to zdecydowanie nie te klimaty.

Niestety, nie tylko brak tu realiów epoki, w której rozgrywa się akcja, ale też jest to bardzo przewidywalna historia, z romansem rodem z tych tanich harlequinów. Nie ratują jej nawet bohaterowie, są oni bowiem płascy, bardzo niekonsekwentni w swoich zachowaniach i przede wszystkim zbyt nowocześni jak na czasy, w jakich żyją. Na przykład główna bohaterka, Daphne, jest wyjątkowo zuchwała, nie tylko według realiów swojej epoki, ale zdecydowanie i tych współczesnych. Mimo iż została wychowana na panienkę z dobrego towarzystwa, w końcu jest córką wicehrabiego, zachowuje się jakby zupełnie nie ograniczały jej konwenanse i zasady zachowania stosowne do jej stanu i roli w społeczeństwie. Co prawda ciągle mówi o tym, że musi pilnować się i co ludzie powiedzą, ale nie przeszkadza jej to nie tylko całować się z mężczyzną niebędącym jej mężem w ogrodzie w trakcie dużego przyjęcia, ale i w tym samym ogrodzie bez zastanowienia praktycznie zrzucić górną część sukienki przed swoim amantem, nie przejmując się, że ktokolwiek ze wspomnianego przyjęcia może to wszystko zobaczyć.

Podobnie jest w przypadku pozostałych bohaterów - niby są arystokratami z XIX wieku, przedstawiani są jako członkowie socjety, a zdecydowanie się nie zachowują w sposób, jaki sugeruje ich status społeczny. Poza Daphne i Simonem, tak naprawdę nikt nie ma też cech charakteru, pozostałe postacie przewijające się w książce stanowią wyłącznie bezbarwne tło opowieści, nic więcej. Tak samo kwestia wątku miłosnego - jest on spłycony do granic możliwości, zamiast jakiejś nutki romantyczności i namiętności, książka pokazuje wyłącznie pożądanie i nie budzi w czytelniku żadnych emocji.

W książce pojawiają się też sceny erotyczne, oczywiście również bardzo współczesne i na dodatek powtarzalne, a momentami wręcz żenujące. Zdecydowanie zabrakło w nich subtelności, czy jakiejś delikatności, przydałoby też się więcej niedopowiedzeń, a mniej dosadności. W końcu to miał być romans historyczny, a w tego typu powieściach autorzy raczej unikają wprowadzania tego typu scen, stosują raczej niedopowiedzenia, co mnie akurat bardziej odpowiada.

Właściwe rozdziały tej powieści rozpoczynają się fragmentami kroniki towarzyskiej pewnej nieco złośliwej, a bardzo tajemniczej lady Whistledown. Ta bardzo wścibska i wszystkowiedząca kronikarka demaskuje tajemnice bohaterów, snuje swoje refleksje nad ich zachowaniami, czy domysły odnośnie ich losów. I o ile to jest ciekawy dodatek, o tyle też niekoniecznie pasuje ona do klimatów epoki. Takie kroniki prawdopodobnie się kiedyś pojawiały, ale wątpię żeby były tak dosadne i opowiadające o różnych ludziach z socjety z imienia i nazwiska.

Chociaż Mój książę to dla mnie totalne rozczarowanie w kwestii historycznej i nie tylko, nie przeczę, że całą historię romansu Daphne i Simona czytało mi się bardzo szybko. Być może miał na to wpływ fakt, że gros tej książki stanowią dialogi i że cała akcja jest dość dynamiczna. Nie powiem też, że się nie wciągnęłam, ale zdecydowanie nie uważam, że to dobra i wartościowa powieść. Prawdopodobnie ta książka i cała seria może sprawdzić się jako tak zwana lektura na „odmóżdżenie”, ale zdecydowanie nie polecam jej fankom dobrych romansów historycznych.


tytuł: "Mój książę"
tytuł oryginału: "The Duke and I"
seria: "Bridgertonowie", tom 1
autor: Julia Quinn
tłumaczenie: Wiesław Lipowski, Katarzyna Krawczyk
data wydania: 2021-01-08
wydawca: Zysk i Ska
liczba stron: 480
ISBN: 978-83-8202-127-1

Autorka recenzji: Aga K.
"Zaczytana i bestia" Ashley Poston

"Zaczytana i bestia" Ashley Poston

Rosie ma problemy jak większość amerykańskich nastolatek (a przynajmniej tych z książek i filmów) - zbiera pieniądze na studia, nie idzie jej pisanie wymaganego eseju rekrutacyjnego, a i ma trochę kłopotów sercowych, bowiem nie potrafi zapomnieć o pewnym tajemniczym chłopaku, którego poznała na imprezie. Kiedy jeszcze przypadkowo niszczy pewną wartościową rzecz i musi odpracować jej wartość, a na dodatek poznaje rozkapryszonego gwiazdora, Vance'a, w jej życiu zmienia się naprawdę wiele…

Czasy nastoletnie mam już za sobą (na szczęście!), nie należę też do żadnego fandomu, ani nie jestem fanką baśni, teoretycznie więc daleko mi do grupy docelowej tej historii. Nie będę ukrywać, że do lektury skusił mnie tytuł (w końcu sama też jestem zaczytana), ale też fakt, że jest to reinterpretacja Pięknej i bestii, baśni, której może nie kocham, ale darzę sentymentem.

Po przeczytaniu muszę jednak przyznać, że nie czuję się zawiedziona tą książką. Nie jest to oczywiście arcydzieło, czy historia specjalnie zapadająca w pamięć, ale też nie ma takich ambicji, to po prostu przyjemne uwspółcześniona interpretacja znanej baśni, przeniesiona w środowisko fandomu pewnego kosmicznego uniwersum książkowo-filmowego. Całość jest bardzo nowoczesna, ale też po prostu lekka i łatwa w odbiorze. Jest to opowieść dość przewidywalna, nie tylko dlatego, że bazuje na baśniowej historii, ale też nie odbiera jej to specyficznego uroku.

Poza głównym wątkiem romansu młodych ludzi, umieszczonego w ciekawym środowisku fanów uniwersum Starfiled i zbudowanego na relacji hate-love, a także kilkoma młodzieżowymi "dramami", książka mierzy się też z nieco poważniejszymi problemami, także tymi, które dotykają również starszych. Niestety, większość omawianych problemów jest potraktowana powierzchownie, więc o ile szanuję autorkę, że w ogóle je poruszyła, o tyle żałuję trochę, że nie zostały lepiej opisane.

Tak samo opisy bohaterów - one też mogłyby być bardziej rozbudowane. Wiemy na przykład, że Rosie jest geekiem, że jest bardzo charakterna i nie daje sobą manipulować, że nie wie co by chciała robić po szkole, że tęskni za matką, ale przydałoby się pokazać nieco więcej w tej kwestii. Podobnie postać Vance'a, moim zdaniem miała potencjał, ale po przeczytaniu książki nie czuję, żebym go lepiej poznała, czy zrozumiała. Rozumiem jednak, że z uwagi na tematykę, objętość i charakter wyłącznie rozrywkowy, nie ma potrzeby budować tu postaci wyjątkowo skomplikowanych pod względem osobowości.

Zaczytana i bestia to trzecia część serii Starfield, ale na skrzydełku książki jest informacja, że można czytać je osobno, nie po kolei, co też uczyniłam. Niestety, wydaje mi się, że lepiej by było zacząć od pierwszego tomu, bowiem momentami czułam się nieco zagubiona, zwłaszcza kiedy poruszano tematykę fandomową. Starfield, czyli serial, filmy i książki z gatunku fantasy (fikcyjne uniwersum wymyślone przez autorkę, coś jak Gwiezdne Wojny czy Star Trek), przewija się bowiem gdzieś w tle tej powieści, więc momentami niekoniecznie wiedziałam o co chodzi i mam wrażenie, że poprzednie części by mnie lepiej wprowadziły w tę tematykę. Zwłaszcza, że z tego co widzę, w tej powieści pojawiają się też bohaterowie poprzednich części.

Mimo wspomnianych wyżej wad, mniejszych i większych, książkę czyta się szybko i przyjemnie. Jest prosta, lekka, niewymagająca, a nawet nieco urocza, z pewną dawką humoru i ciekawostek fandomowych. Widać w niej też miłość do książek i słowa pisanego, co dla mnie jako miłośniczki czytania, jest naprawdę dużą zaletą. Nie miałam wobec tej książki większych wymagań, toteż mnie nie zawiodła, a sprawiła, że miło spędziłam czas.

tytuł: "Zaczytana i bestia"
tytuł oryginału: "Bookish and the Beast"
autor: Ashley Poston
tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
data wydania: 2020-08-12
wydawca: We need Ya
liczba stron: 320
ISBN: 978-83-66553-02-6

Autorka recenzji: Aga K.