Ivan Tapia & Montse Linde - Dom z papieru. Escape Book. Dziennik profesora
La casa de papel
Escape booki tak samo jak niektóre pozycje z przeżywających ponownie swój bum książek/gier paragrafowych charakteryzuje różnorodność i wychodząca poza schemat standardowego czytadła rozrywka. Wszystkie łączy jednak jakaś mniejsza lub większa ingerencja w to, co stworzył dla nas autor, bowiem bohaterami jesteśmy my sami. A wiąże się to z tym, że coś trzeba narysować, coś wyciąć, coś zagiąć, lub w ogóle zniszczyć (w przypadku Zniszcz Ten Dziennik chociażby). Jako kolekcjoner książek i miłośnik czytania absolutnie wszystkiego co napisane miałem zawsze mieszane uczucia co do tego typu pozycji. Nie jestem destrukcyjny z natury, w związku z czym nigdy nie lubiłem niczego niszczyć, nawet gdy musiałem. (Zastanawiam się kiedy ostatnio musiałem coś zniszczyć…). W ramach recenzji, skusiłem się na jeden taki książkowo paragrafowy twór i… pociąłem książkę! Szczęście w nieszczęściu, że tylko na końcu…
My Life IsGoing On wyśpiewane w lirycznej wersji przez CecilięKrull chyba już zawsze będzie mi się kojarzyć z serialem, w którym ośmioro przestępców (czy na pewno?) w czerwonych uniformach i maskach Dalego napada na hiszpańską mennicę narodową. Słów oraz melodii znanej antyfaszystowskiej pieśni również nie zapomnę. Bella ciao jednak kojarzyć mi się będzie już stricte z Profesorem. Człowiekiem stojącym za wyżej wspomnianym napadem i kierującym grupą zamaskowanych z ukrycia.
Ivan Tapia oraz Montse Linde postanowili umilić miłośnikom tej Netflixowej produkcji czas oczekiwania na kolejny sezon i stworzyli "Dom z papieru. Escape Book". W książce wcielimy się w rolę JeroLamarki – przyjaciela Profesora z czasów, kiedy razem, jeszcze jako dzieciaki spędzali długie miesiące w szpitalu w San Sebastian. Sergio Marquina (Profesor) w ramach rozweselania swojego kumpla, wykorzystywał swoje ponadprzeciętne zasoby intelektualne tworząc różnego rodzaju zagadki i gry oraz składając figurki z papieru. Wiele lat później Jero dostaje tajemniczą przesyłkę z notesem, listem, blaszaną puszką, zdjęciem maski Dalego oraz… czerwonym ptaszkiem origami. To zachęta do wzięcia udziału w ostatniej grze Profesora. Jero cieszy jednak sam fakt, iż jego przyjaciel wciąż pamięta o łączących ich braterskich więzach.
Skoro gra polega na rozwiązywaniu kolejnych zagadek zostawianych przez Profesora, to zacznijmy od nich… Ja rozumiem, że superzaawansowany poziom tych łamigłówek mógłby większości czytelników odebrać frajdę z rozgrywki, a ciągłe zerkanie na spis wskazówek w wyniku niemożności poradzenia sobie z rozwiązaniem samemu – nieco irytować, ale… Tworzenie zagadek na poziomie zerówki / szkoły podstawowej i przypisywanie autorstwa Profesorowi troszkę (żeby nie powiedzieć, że w ogóle) mi nie pasuje. Można co prawda tłumaczyć to tym, że Sergia z Jero dzieliła przepaść intelektualna ale raz, że nie jest to wprost powiedziane, dwa – żaden człowiek pokroju Profesora (w myśl inteligencji i ogromnej, spoczywającej na nim odpowiedzialności) nie pozwoliłby sobie na to, żeby zostawiać tak łatwe tropy. Mógł przecież napisać wprost: „Jero, zostawiłem Ci to i tamto tu i tu, pozdrawiam”. Rozumiem jednak, że zwieńczenie tych bodajże piętnastu zagadek nie było dla Jera tak ważne jak sam fakt w nich uczestniczenia. Przypominało mu to o dawnych czasach spędzonych ze starym przyjacielem.
Książka składa się jak wspomniałem z kilkunastu łamigłówek, rozsianych w strategicznych miejscach i rozsypanych po niej zupełnie nie po kolei. Wg wprowadzenia każdą z nich możemy rozwiązać na kilka sposobów ale… musimy się liczyć z tym, że tylko jedno doprowadzi nas do chronologicznej kontynuacji fabuły. Skaczemy zatem w przód w tył i znowu w przód, jednak za każdym razem po przeczytaniu fragmentu opowieści. Dzięki tym fragmentom poznajemy coraz bardziej postać Jera, jego przyzwyczajenia i charakter. Jesteśmy również świadkami minionych wydarzeń, które Jero z sentymentem wspomina przy okazji kolejnych zostawianych przez Profesora wskazówek. Każdy taki fragment zawiera także list samego Sergia, w którym oprócz dalszych sugestii co do ostatecznego rozwiązania zagadki, opisuje plan oraz przebieg napadu na hiszpańską mennicę narodową. I chociażby dla samej tej przypominajki warto sięgnąć po tę pozycję. W listach dało się poznać autentycznego Sergia Marquinę.
Podsumowując w telegraficznym skrócie. Pomysł na zarys historii poza fabułą Domu z papieru, której nie doświadczymy w serialu – super. Przypomnienie najważniejszych momentów napadu (i nie tylko) i tym samym szybki rzut oka na to, co wydarzyło się w pierwszym (i chyba drugim) sezonie Netflixowej produkcji, w razie gdyby ktoś zapomniał a nie chciało mu się oglądać od początku – potrzebne i sympatyczne. Poziom zagadek… pozostawmy to bez komentarza. Jednak frajdy mnie to nie pozbawiło! Z książką świetnie się bawiłem, a o jej pocięciu… staram się zapomnieć.
Książkę polecam tylko tym, którzy znają serial. Wchodzenie w tę pozycję nie znając zarysu fabuły lub tym bardziej postaci Profesora pozbawia szans na zrozumienie paru kwestii i zabiera smaczki, które wyłapiemy tylko i wyłącznie siedząc w temacie. Chociaż nie mówię, że przebrnąć przez tę pozycję ot tak dla samego faktu rozwiązywania zagadek się nie da.
AUTOR: Ivan Tapia & Montse Linde
TYTUŁ: Dom z papieru. Escape Book. Dziennik profesora
GATUNEK: Thriller/sensacja/kryminał
DATA WYDANIA: 14.10.2020r
LICZBA STRON: 208
WYDAWNICTWO: Pascal
ISBN: 9788381036771
OCENA: 🌟🌟🌟🌟🌟🌟★★★★ (6/10)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz