Jowita Kosiba - Zagubiony ptak

 

Tytuł: Zagubiony ptak

Tytuł oryginału: Zagubiony ptak

Autor: Jowita Kosiba

Tłumaczenie: -

Data wydania: 2020-08-12

Wydawnictwo: MG

ISBN: 978-83-7779-621-4



Samotnie mieszkającą artystkę Klaudię nawiedzają mroczne sny o pewnej posiadłości. Objawiający się w sennych jawach dworek nie daje dziewczynie spokoju. Z powodu podróży służbowej niefortunnie przerwanej przez awarię samochodu kobieta trafia do Wileszczyc, w których odnajduje życzliwych ludzi oferujących pomoc. Klaudia pomimo zupełnie przypadkowego z nimi spotkania postanawia wyrwać się ze swej miejskiej codzienności i przybyć do miasteczka na dłużej, korzystają z gościnności gospodyni Anny, jej siostry Ewy i męża tej drugiej, Andrzeja, któremu udało się zreanimować samochód głównej bohaterki. Niebawem okazuje się, że Wileszczyce kryją pewne sekrety, a jedną z nich jest stara, zabytkowa posiadłość Wrześniowieckich, którą Klaudia widuje w snach.



Jowita Kosiba proponuje czytelnikowi powieść obyczajową pełną sekretów i dokopywania się do wydarzeń z przeszłości. Główna bohaterka bowiem udawszy się do Wileszczyc ma możliwość nie tylko zorientowania się, co prześladuje ją w snach, ale i głębiej wejść w rodzinna historię, trudne relacje z przeszłości. Równocześnie mierzy się też z problemem własnych demonów, smutków i trosk. Widać, że w pewnym sensie wyprawą do Wileszczyc autorka dała okazję Klaudii na odnalezienie siebie…



Pomysł na fabułę i osadzenie jej w małej polskiej miejscowości brzmi zupełnie przyzwoicie, a jak wykonanie? Tutaj pojawia się niestety sporo zgrzytów i to na wielu obszarach. Po pierwsze, pojawiają się błędy logiczne i rzeczowe – np. Klaudia po wizycie u lekarza i przepisaniu leków to od farmaceuty dostaje informację o tym, z jaką częstotliwością leki zażywać. Sam motyw jej choroby (ponoć poważnej) wydaje się wciśnięty na siłę, od przypadku do przypadku przywoływany w narracji, a tak naprawdę mający znikomy wpływ na akcję. Z niewyjaśnionych przyczyn nie pada nazwa miejscowości, z której Klaudia przenosi się do Wileszczyc, zostaje jedynie określone mianem „Miasta”. Podobnie do domysłu czytelnika zostaje pozostawiony powód przezywania przełożonej Klaudii, Panny Izabeli „Łęcką”, ponieważ zachowanie bohaterki nie wskazuje na szczególne podobieństwo z charakterem bohaterki Bolesława Prusa.



Kilka słów o bohaterach – tutaj postawiono na kreację głównie sympatycznych, mało zapadających w pamięć sylwetek. Jak najbardziej pojawiają się też antybohaterzy, ale ich charakterystyka przywodzi na myśl pewną wręcz karykaturę. Poza tym pojawiające się na kartach powieści postacie często znikają z nich bez żadnego wyjaśnienia, by za jakiś czas pojawić się bez przygotowania pod to gruntu. Wiele wykreowanych sytuacji wypada sztucznie i wręcz w oderwaniu od rzeczywistości. Klaudia po raz pierwszy wsiada na konia i od razu rusza w przejażdżkę w teren, podczas której zupełnie dobrze radzi sobie nie przechodząc nawet podstawowych lekcji. Problem mam też z powtarzalnymi relacjami wśród postaci – konflikty pokoleniowe, niezrozumienie działań młodych przez starszych oraz całkiem często w drugą stronę, czy dość często powielane stereotypy. Wątek romantyczny to niemalże typowe instant love i nie byłoby w tym nic aż tak drażniącego, gdyby nie dość schematyczne i bardzo stereotypowo potraktowane stanie się silną kobietą dopiero u boku mężczyzny. Ta narracja w książkach to już dość mocno wyeksploatowany w literaturze motyw, w dodatku irytujący i naiwny – sugerujący, że kobieta bez mężczyzny zawsze musi czuć się bezwartościowa i dopiero pojawienie się takowego odmieni jej los.

Po lekturze wydawać by się mogło, że książce brakuje lepszej korekty. Opisy zamiast budować klimat, tylko momentami interesujący, denerwują szczegółowością. Widać, że język też wymaga dopracowania, ponieważ w narrację wkrada się mnóstwo powtórzeń czy nietrafionych epitetów. Pomimo tego, że w powieści aż gęsto od błędów i zgrzytów, można zauważyć, że autorka chciała stworzyć pewien mroczny, niepokojący nastrój i chwilami historia faktycznie ku temu kierunkowi podążała. Gdyby nie chaos, urwane wątki czy poucinane sceny, mogłoby wyjść coś przyzwoitego, Męczyłam się z Zagubionym ptakiem, ale wydaje mi się, że odpowiednia praca autorki nad warsztatem i głębszy, solidniejszy research mogą wraz z odpowiednią redakcją w przyszłości zaowocować przyjemną powieścią. Czekamy.

Jagoda Wojciechowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz