Magdalena Majcher - Port nad zatoką
Do
powieści Magdaleny Majcher zawsze podchodzę ze sporym entuzjazmem. Ta autorka
urzekła mnie kilkoma niesamowicie poruszającymi książkami, dlatego do każdej
następnej podchodzę ze sporymi oczekiwaniami. Jak było tym razem? Czy „Port nad
zatoką” również zdobył moje serce?
Tytuł: Port nad zatoką
Autor: Magdalena Majcher
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2020-06-17
Liczba stron: 400
ISBN: 9788381035668
Książka
zaczyna się w miejscu… w którym większość typowych powieści się kończy, albo
przynajmniej jest w połowie. Adrianna wylądowała z łóżko z… własnym mężem! Niby
nic dziwnego, ale przecież mieli się rozstać, nie mieszkali razem od wielu
miesięcy! A tu nagle coś takiego! To jednak nie rozwiązuje wszystkich
problemów, bo córka wciąż pozostaje skryta i nieufna. Jednak na razie Adrianna
o tym nie myśli, czuje motyle w brzuchu, jest szczęśliwa. Wszystko to kończy
się w dniu, gdy jej mąż umiera. Zrozpaczona kobieta wyjeżdża nad morze. Czy uda
się jej odnaleźć spokój?
Już od
pierwszych stron spodobała mi się ta książka. Żeby się tak zejść ze swoim
mężem? I to tak bez żadnego wstępu? Tego jeszcze nie czytałam. W książkach
obyczajowych akcja nawiązuje się, co do zasady, powoli. Niby z faktów wynika,
że bohaterowie „żyli” wcześniej, ale nie ma to większego wpływu na historię.
Tym razem jest inaczej, opowieść nie zaczyna się wraz z pierwszą stroną, to my
do niej wkraczamy dopiero w tym momencie, a wszystko, co działo się wcześniej,
ma swoje istotne reperkusje. Jesteśmy dosłownie wrzuceni w sam środek rodzinnego
galimatiasu.
Z
powodu opisanej powyżej nieszablonowości początek powieści bardzo mi się
podobał. Wszystko było inne, pomysłowe. Niestety z czasem wrażenie to zostało
lekko zatarte. Główny zwrot akcji, czyli śmierć męża Adrianny, a następnie
wyprawa nad morze… to już niestety schemat. Nie mam nic do zarzucenia samej
historii, bo ta została napisana w niesamowicie lekki, ale też angażujący
sposób. Jednak to wszystko już było, czytała co najmniej kilka książek o
podobnej tematyce, dlatego nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Mimo to
sama historia została napisana w bardzo lekki sposób, ale nie pozbawiony
emocji. Uczucia targające bohaterką poruszają i każą się zastanowić nad tym, co
jest w życiu ważne. Warto też zwrócić uwagę na wątki poboczne, które nie tylko
urozmaicają opowieść, ale też poruszają ważkie sprawy. „Port nad zatoką” to
letnia, ale niegłupia powieść, która idealnie wpasowuje się w wakacyjny klimat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz