"Podziemia. W głąb czasu" Robert Macfarlane



Rzadko rozmyśla człowiek o tym, co ukryte jest pod ziemią, po której się porusza. A tak naprawdę im głębiej się zapuszcza – kiedy już najdzie go ochota – tym więcej jest do odkrycia. Ponoć przecież dno Rowu Mariańskiego jest słabiej zbadane niż powierzchnia Księżyca. 

Robert Macfarlane zwraca uwagę czytelnika właśnie na sferę, której granica tkwi tak blisko, a tak sporadycznie jest tematem rozmyślań – mowa tu o podziemiach. I nie próżnuje, aby uczynić tę podróż ciekawą i ekscytującą. Szybko udowadnia, że pod ludzkimi stopami znajduje się świat rodem z science fiction.

Autor podsuwa czytelnikowi zapis swoich wypraw, które odbył właśnie w związku z fascynacją podziemnym światem, czego wyraz daje w każdym z trzynastu rozdziałów. Zabiera on w swej publikacji do jaskiń, kopalń i podziemi na terenie głównie kontynentu europejskiego, ale nie tylko, bo oprócz tego, że dociera do Paryża czy Skandynawii, to również chociażby do Ameryki Południowej. Różnorodność tych lokalizacji sprawia, że w każdej z nich czytelnik odnajduje specyficzną cząstkę krajobrazu (i tego co pod nim), unikalną i intrygującą zarazem.

Macfarlane potrafi pisać w sposób lekki i zajmujący – z jego własnych słów można wyczuć, że ma bardzo specyficzne podejście do swoich poczynań związanych ze zgłębianiem podziemi i ten wymiar kontaktu z naturą stanowi podłoże do wielu refleksji. Nie szczędzi czytelnikowi przemyśleń związanych z przebywaniem dziesiątki stóp po poziomem gruntu, czasem sugeruje niemal duchowy wymiar tych wycieczek. Ostrzegam jednak, że pisze bardzo sugestywnie – jeżeli trafia w miejsca ciemne, głębokie i mokre, to atmosferę tę bardzo dobitnie przekazuje odbiorcy. Z jednej strony jest to plusem (porównywałam wcześniej książkę klimatem do historii rodem z science fiction), a z drugiej, potrafi wzbudzić dyskomfort podczas czytania (i wtedy mamy historie w klimacie grozy).

Co ważne, w swych opowieściach o wszelkiego rodzaju przygodach związanych z podziemiami, autor wyraźnie zarysowuje kontekst kulturowy – wspomina o społecznościach związanych z danym terenem, oddaje im głos, dokonuje wzmianek o ważnych wydarzeniach historycznych i nawiązuje do spuścizny, którą pozostawi po sobie obecne pokolenie. Niejednokrotnie podkreśla jak ważne jest to, byśmy jako gatunek ludzki nie pozostawali krótkowzroczni i mieli na uwadze następców, którym przyjdzie zmagać się z tym, co za sprawą współczesnych wydarzeń znajdzie się pod ziemią.

Narracja w bardzo przystępny sposób obrazuje czytelnikowi, jaką rolę dla ludzkiego żywota odgrywają podziemia i z jak wieloma aspektami życia się łączą. Macfarlane z zapałem, ale również pokorą podkreśla, że człowiek i natura to nierozerwalne połączenie. W tylko jednym momencie książki miałam wrażenie, że pewne niedopowiedzenie związane z opowieścią autora powinno zostać uzupełnione, ponieważ brak takowego nieco sugerował grunt, na który nie chciałabym wchodzić i na który wejście nie posądzałabym autora Podziemi. W całości książka po lekturze pozostawia czytelnika z refleksją, ale też z pewnym niepokojem i… bogactwem. Ciężko po przerzuceniu ostatniej kartki nie podzielać specyficznej fascynacji autora do natury w jej mrocznym i słabo zbadanym wydaniu, w jakim istnieje ona tuż pod naszymi stopami.



Tytuł: Podziemia. W głąb czasu
Tytuł oryginału: Underland: A Deep Time Journey
Autor: Robert Macfarlane
Tłumaczenie: Jacek Konieczny
Data wydania: 2020-06-03
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
ISBN: 9788366553576

Autorka recenzji: Jagoda Wojciechowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz