"Podróż na koniec świata. Klątwa Helmsleyów" Nicholas Gannon


Po skończonej lekturze Podróży na koniec świata Nicholasa Gannona zainteresowana dalszymi losami trójki bohaterów, a także chcąc uzyskać odpowiedzi na pytania postawione w pierwszym tomie, z przyjemnością sięgnęłam po drugi. Skłamałabym, gdybym napisała, że nie zachęciła mnie również okładka książki. Zachęciła i to jeszcze jak – jest w niej coś magicznego, ale i tajemniczego, do tego jeszcze tytuł…

Książka zaprasza do świata, gdzie możliwa jest wycieczka na sam koniec świata, a może i nie tylko?

Ponownie spotykamy syna słynnych podróżników – Archera Helmsley'a, który w pierwszej części wyruszył w niebezpieczną podróż w celu odnalezienia swoich zaginionych dziadków. Po jego powrocie do domu, zniesmaczona, ale i przerażona matka, chcąc za wszelką cenę uchronić dziecko przed kolejnymi wycieczkami, a tym samym jego przeznaczeniem, wysyła chłopca do szkoły z internatem. Po dwóch długich miesiącach, spędzonych z dala od rodziny oraz przyjaciół, Archer wraca do domu, aby tam spędzić ferie zimowe oraz Święta. To będzie okazja nie tylko do spotkania z rodzicami i dawno niewidzianymi znajomymi, ale i ukochanymi dziadkami, którzy przed dwoma laty zaginęli na górze lodowej. Po powrocie do domu, chłopiec odkrywa, że po mieście krążą plotki, że dziadkowie zmyślili całą historię z górą lodową. Mało tego… mają miejsce dziwne wydarzenia, w które zostają wplątani zarówno Archer, jak i jego rodzina oraz przyjaciele. Chłopiec będzie musiał nie tylko udowodnić, że jego dziadkowie nie są oszustami, ale i stawić czoło wielu przeciwnościom, w tym Klątwie Helmsleyów.

Klątwa Helmsleyów z jednej strony stanowi kontynuację Podróży na koniec świata, z drugiej jest odrębną powieścią. Fabuła nie jest skomplikowana, na początku poznajemy najważniejsze informacje z poprzedniej książki, dzięki czemu czytelnik nie powinien pogubić się w tej opowieści, jednak mimo tego zachęcałabym, aby wcześniej sięgnąć po pierwszy tom. Styl autora nadal pozostaje lekki, czcionka wyraźna, a układ stron czytelny, dzięki czemu nie powinniśmy mieć trudności z czytaniem, a sama lektura powinna przebiec sprawnie.

Jednak czy przyjemnie? To już zależy od indywidualnych upodobań czytelnika. Klimat książki pozostaje ten sam – autor stara się powoli dawkować napięcie, słowo po słowie, zdanie po zdaniu stopniuje klimat oraz emocje, tworzy obrazy, które układają się w historie, a następnie je rozwija. Jest spokój i życie codzienne, jak również sensacja, zuchwała kradzież, pościg, śledztwo, pojedynek z czarnym charakterem, próby pozbycia się kogoś i całe mnóstwo zagadek do rozwiązania. Jest i przygoda, nuta niepewności, kolejne tajemnice, szczypta niebezpieczeństwa okraszana dozą słodyczy, a nawet trochę magii (nie mylić z czarami) i adrenaliny.

W moich oczach bohaterowie nadal pozostają naturalni, mający zarówno wady, jak i zalety, mocne i słabe strony. Wzloty, upadki, marzenia, radości, jak również smutki oraz tajemnice. Mamy postacie prawe, tych, którzy błądzą, ale i czarne charaktery. Cała plejada różnych bohaterów, a nie papierowych tworów. Dzięki temu młodszy czytelnik ma możliwość zżyć się z tymi, których najbardziej lubi, a nawet zaangażować emocjonalnie i nie tylko. Możemy ich polubić lub nie, jak również zastanawiać się nad słusznością ich decyzji. Przykładem może być matka Archera, która nadal ujawnia się jako nadopiekuńcza i zaborcza osoba pragnąca aż zanadto chronić swojego syna, jednocześnie nieświadomie zabijając jego marzenia. To taka nadmierna miłość, która nie daje szczęścia, ale i może zachęcać do kombinowania i obejścia zakazów wszelkimi różnymi sposobami, co może być tragiczne w skutkach.

Nicholas Gannon bez zbędnych słów, epitetów i frazesów, prostymi słowami i w prostym stylu wykreował świat, który, jeśli tylko posiadamy wyobraźnię, a także pozwolimy obudzić się wewnętrznej radości oraz beztrosce, można zobaczyć własnymi oczami, a nawet poczuć zmysłami. Świat, który mimo niebezpieczeństwa, pościgów, tajemnic i adrenaliny, nie jest przerażający, ale i też przesłodzony – owszem pojawia się miłość, przyjaźń, dobro i podobne wartości, jednak autor nie wylewa tęczy lukru, cukru i słodyczy. Potrafił zachować balans i umiar, co nie jest łatw,e ale co bardzo sobie cenię.

Ponadto, po raz kolejny pisze jak ważna jest przyjaźń, lojalność, oddanie i poświęcenie. O tym, że warto marzyć, wierzyć w swoje marzenia i dążyć do ich spełnienia – stopniowo i powoli, małymi krokami, jednocześnie pamiętając o tym, by zachować ostrożność, rozwagę, zdrowy rozsądek. Pisze o tym, aby wierzyć w siebie, swoje możliwości, siły i w przyjaźń – pamiętać o niej, nawet mimo różnic, które dzielą, a także błędów, jakie popełniamy – dzięki przyjaźni i z przyjaciółmi można konie kraść, pokonać wszelkie przeciwności losu i zajść daleko. Widzimy, jakim skarbem jest prawdziwy przyjaciel – osoba, z którą można dzielić radości, smutki, wątpliwości, ale i przygody.

Autor pokazuje też jak silna jest miłość, ale i jak potrafi krzywdzić – w szczególności ta, która wywodzi się z nadmiernej chęci ochrony ukochanej osoby. Czy to na pewno miłość? Czy na pewno chronimy naszych bliskich, a może wręcz przeciwnie? Może zachęcamy ich do popełniania błędów, łamania zakazów, zasad, a także pakowania się w tarapaty. Dzieci (i nie tylko one) są ciekawe świata – słysząc o zakazach zaczną intensywniej myśleć, planować i kombinować, aby zakaz obejść. I to nigdy się nie zmieni.

Nicholas Gannon udowadnia, że wyobraźnia, w szczególności ta dziecięca, jest wszechpotężna i nie zna granic, z kolei kreatywność bardzo często zaskakuje, a jedyne co ją ogranicza, to właśnie wyobraźnia. Ona uskrzydla, dodaje sił, ale i sprawia, że człowiek jest szczęśliwszy. Dlatego nie bójmy się marzyć – nie wstydźmy się naszych marzeń oraz naszego wewnętrznego dziecka i marzmy… Marzmy i dzielmy dziecięcą radością jak najczęściej!

Przyznam, że tak jak poprzednio, tak i teraz nie poczułam zachwytu nad powieścią, jednakże ponownie mnie zauroczyła. Autorowi udało się mnie zainteresować, a także wciągnąć w wir wydarzeń, w rezultacie czego jestem z lektury usatysfakcjonowana. To powieść, która powinna spodobać i najprawdopodobniej spodoba się wielu czytelnikom mniej więcej już od 7-8 roku życia, młodzieży, jak również niektórym dorosłym – tym, którzy potrafią marzyć i nie wstydzą się pozwolić dojść do głosu swojemu wewnętrznemu dziecku. Jednocześnie jestem świadoma tego, że nie każdy czytelnik zostanie wciągnięty w wir wydarzeń – znajdą się również tacy, dla których książka okaże się nudna, jednak tak jest ze wszystkim. Jeszcze nie napisano książki, która zachwyciłaby każdego w takim samym stopniu. Pamiętajcie o tym, sięgając po jakąkolwiek książkę i nie tylko.

Osobiście, mimo iż jestem dorosła, i jak już wspomniałam, książka nie jest idealna (pomimo wielu swoich zalet, miejscami trochę mi się dłużyła), miło spędziłam z nią czas. Treść przeniosła mnie w zupełnie inny świat i rozbudziła głód przygody. Chętnie sięgnę po kontynuację – jeśli taka się pojawi, a po zakończeniu wnioskuję, że Gannon nie powiedział ostatniego słowa…


Tytuł: Klątwa Helmsleyów
Tytuł oryginału: The Doldrums and the Helmsley Curse
Seria: Podróż na koniec świata, T. 2
Autor: Nicholas Gannon
Ilustracje: Nicholas Gannon
Tłumaczenie: Maria Grabska-Ryńska
Data wydania: 2019-03-13
Wydawca: Wydawnictwo Debit
Liczba Stron: 352
ISBN: 978-83-8057-313-0

Autorka recenzji: Beata Jabłońska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz