Tytuł: Mąż
zastępczy
Autor:
Joanna Chmielewska
Liczba
stron: 272
Wydawca: MG
ISBN: 978-83-7779-617-7
Co
zrobić, gdy żona po latach małżeństwa, bez uprzedzenia od Ciebie odchodzi, nie
masz pracy i cały wszechświat wydaje się być przeciwko tobie? Najlepiej pomóc
starszej sąsiadce w trudnej sytuacji, bo przecież karma wraca...
W takim
momencie znajduje się właśnie Piotr, gdy podczas przepychania toalety słyszy w
radiu audycję o firmach jednoosobowych, których właściciele pomagają kobietom
(najczęściej, acz nie zawsze) w stereotypowo „męskich” pracach okołodomowych.
Malowanie, tynkowanie, panele, terakota, skręcanie mebli, transport. Piotr jest
„złotą rączką”, wiec postanawia zacząć działać jako „Mąż zastępczy”. Nazwa
działalność, ku przerażeniu jego matki, pozostaje dwuznaczna, a dopisek w
ogłoszeniach, że podejmuje również zlecenia nietypowe, budzi grozę. I to
właśnie te ostatnie są największym elementem komizmu książki.
Złapanie
i usunięcie nietoperza z mieszkania, zdjęcie kocura z czubka wysokiej jabłoni,
odgrywanie scen z książkowego kryminału, czy w końcu uwolnienie zmarzniętej
kobiety z zamkowego lochu w Sylwestra, to tylko niektóre z nich. Jest ciekawie,
autorka wykazała się duża wyobraźnia i choć momentami pomysły są iście
pisarskie, a mało realne, czytanie powieści Chmielewskiej bawi i sprawia, ze z
lekkością płyniemy po kolejnych stronach.
Nie
brak w życiu Piotra wydarzeń dramatycznych... właściwie wszystkie łącza się z
osoba Karoliny, żony, którą nadal kocha i nie może zrozumieć powodów jej
odejścia. Jednak nie sposób oddać się smutnemu nastrojowi, gdy wokoło tyle
przygód, niespodzianek i ciekawych postaci.
Co nowy
bohater, co jaskrawszy, a sam Piotr? To dobry, uczynny człowiek, zawsze chętny
do pomocy słabszym. Toteż w trakcie czytania nie martwimy się za bardzo o
niego, gdyż to wewnętrzne dobro musi zwyciężyć. A swój spotka swego i ludzie za
okazaną życzliwość odwdzięczają się tym samym. Przynajmniej tak jest u
Chmielewskiej. W realnym życiu bywa różnie. Książki maja jednak to do siebie,
że przenoszą nas do innego, często lepszego świata. Dlatego chcemy je czytać!
Świat
„Męża zastępczego” pełen jest empatii i dobrych uczynków ze wszech stron. Czyta
się go bez lęku, z przeświadczeniem, że wszystko zakończy się happy endem.
Tylko z którą kobietą los skrzyżuje ścieżki Piotra na tyle mocno, że pozostanie
w jego życiu na dłużej? Że nie będzie to przelotna znajomość, a przyjaźń lub
coś więcej? Aby się o tym przekonać, musicie sięgnąć po książkę Chmielewskiej.
A
warto! Bo jest to lektura w sam raz na ukojenie zszarganych codziennością
nerwów. Miło znaleźć się w krainie, gdzie sprawiedliwość istnieje, wszyscy są w
głębi duszy dobrzy, a przeznaczenie kieruje naszymi losami za sprawą dobrych
duchów. To taka powieść ku pokrzepieniu serc. Temperatura tych literek emanuje
ciepłem, które lokuje się w okolicy serca w trakcie czytania. Głównemu
bohaterowi życzymy od początku jak najlepiej, ale pozostali również niemal
natychmiastowo wzbudzają naszą sympatię, a pojawia się ich w książce naprawdę
dużo. To oni właśnie są esencją lektury i jej siłą.
Jak to
u Chmielewskiej, mamy i morał... a nawet kilka:
·
Dostajesz
to, co dajesz
·
Nie ma
tego złego, co by na dobre nie wyszło
·
Każdy
koniec świata ma swój koniec
·
Życzliwość
popłaca
·
Warto
dawać drugie szanse
... i
wiele innych. Jest to książka moralizatorska i niezwykle pozytywna. Wskazana do
czytania w czasie chandry, jak i radości. Uwaga! Ogromny, pozytywny przekaz
uzależnia i może skutkować sięgnięciem po kolejne książki autorki... Gdybyśmy
wszyscy byli choć w połowie takimi „mężami zastepczymi”, jak Piotr, świat byłby
lepszym miejscem... a więc róbmy co w naszej mocy, wierząc, że wszechświat w
jakiś (zazwyczaj niespodziewany) sposób nam to wynagrodzi.
Zrecenzowała:
Maria Piękoś
Komentarze
Prześlij komentarz